Cześć wszystkim, przygód z kotem ciąg dalszy.
Dwa miesiące od zakupu autko bez większych problemów działało (marzec, kwiecień).
Podczas wyjazdu na majówkę wyrzucił błąd zapłonu na cylindrze 3, po odczycie błędu wyszło, że cewka.
Zamontowany został zamiennik z delphi, na którym pojeździłem jakiś miesiąc.
Pierwsza myśl, pewnie słaby zamiennik i padł. Założony zamiennik, tym razem Bremi.
Na tym też coś koło miesiąca pojeździłem, ale ten jak i jeszcze jedna cewka, umarły po mini pożarze wywołanym najprawdopodobniej przez jakiś problem z lpg i słabo dokręconą jedną świecę (wystrzeliło ją z głowicy -z banku 1 albo 5, pod kolektorem, strona pasażera, więc nie bank 3 z którego zapłon wypada).
Tutaj była wstawiona tuleja, nowe świece, pomierzona kompresja (tylko na zimnym) i kamerą sprawdzone cylindry czy świeca po wystrzale nie narobiła szkód. Silnik pracował, nie kopcił.
Wsadzone zostały dwa zamienniki z delphi chociaż tego chciałem uniknąć.
Mistrzostwo, na drugi dzień znów wypadanie zapłonu, znów 3 cylinder.
Zadzwoniłem do najbliższego serwisu, który w Jagach się specjalizuje (LR serwis Wieliczka), doradzili wymianę cewki na oryginał używany bo koty są wybredne.
Tak też zrobiłem i lekka poprawa była, jeździłem spokojnie po 40km dziennie do pracy i z (tylko PB, LPG póki co nie uruchamiam bo coś z nim jest nie tak, ale najpierw chcę doprowadzić auto do perfekcji na benzynie).
Minął trochę ponad miesiąc i chciałem pojechać w trasę. Po 70km znów wypadanie zapłonu, nie miałem pod ręką ELMa, więc byle tylko jakoś doturlać się do domu, błąd odczytany znów wypadanie zapłonu na 3 cylindrze.
Na następny dzień odpalam, błąd świeci, silnik szarpie. Na drugi dzień odpalam, błąd świeci, ale silnik pracuje ładnie, kawałek przejechałem i nic mu nie było.
Umówiłem się na wizytę do wcześniej wspomnianego LR serwisu, powiedziałem jak sprawa się ma. Auto na lawecie przetransportowane, odstawione na diagnostykę.
Wczoraj, po tygodniu odebrałem samochód.
Diagnoza jest taka, że owszem był błąd wypadania zapłonu, ale po skasowaniu samochód pracował normalnie i nic się więcej nie działo.
Biorąc pod uwagę to co mówiłem, sprawdzali odczyty z komputera jak silnik pracuje zimny i rozgrzany.
Sprawdzali też kompresję na zimnym i ciepłym i tu pojawił się problem.
Podobno na ciepłym kompresja jest po 15 barów, co jest zbyt wysoką.
Na forum znalazłem, że dla 3.0 powinno być koło 13 barów, więc podane 15 rzeczywiście jest trochę większe.
Informacja taka, że być może to przez nagar w silniku, za bardzo go uszczelnił i to przez to. Wstępnie proponowali płukankę z rozpuszczaniem nagarów, co mogłoby poskutkować dalej pobieraniem oleju itd. Wstępnie, bo później zrobili to na innym Xie i niewiele to pomogło.
Druga opcja to zostawiać auto na kolejne x dni i lawinowo rosnące koszta, bo za diagnozę około 3 tysiące (sprawdzenie elektroniki, komputera, wyciągnięcie głowicy), plus później sama naprawa to kolejny worek złota. Być może ktoś za bardzo splanował głowicę i stąd takie ciśnienie. Rzecz w tym, że raczej nikt głowicy w tym aucie nie robił.
Auto odebrałem płacąc jedynie za diagnostykę tą którą wykonali, niecałe 300pln.
Wróciłem do domu na kołach, bez problemów. Błędu póki co nie ma, ale problem nie jest rozwiązany..
Czy ktoś miał podobny problem i może coś doradzić?
Jedyne co wpadło mi do głowy, może bez sensu, to kwestia oleju w moim aucie. Jest zalany obecnie Valvolinem 5w50 bo podobno taki zalany był wcześniej. Zalecany jest 5w30.
Czy przez zbyt gęsty olej może podbijać kompresję?
Może płukanka i zalanie go rzadszym olejem rozwiąże problem?
W najgorszym wypadku będzie puszczał niebieski dymek ale wtedy będzie wiadomo, że faktycznie coś z silnikiem jest nie tak, no i to chyba najtańsza rzecz jaką mogę z nim teraz zrobić...
Będę wdzięczny za wszystkie rady.