Zgodnie z wczorajszą obietnicą wróciłam wczesniej z pracy i juz zabieram sie do pisania relacji ze zlotu BAMBERG 2008.Zdjęć tez mamy mnóstwo, ale to juz zadanie dla skipera podiesic link do strony.
Wyjazd do bamberga zaplanowalismy wczesnie rano i było nam trochę smutno, ze jedziemy sami, zwłaszcza w kontekście, że nasz kocur ma juz 23 latka sic-ładny wiek i skiper obawiał się, że nie bedzie taki dzielny jak sie okazał.Na szczęście wiedzielismy, że naszym śladem podąża xjs, więc jest nadzieja, że ktos nas "pozbiera".
Droga była super, pogoda zmienna, raz padało raz świeciło słonko, po drodze spróbowalismy czy nasz kot ma pełne osiagi i udało nam się docisnać go do dechy czyli 220. Wyladowaliśmy szcześliwi ok 18.00 w małej niemieckiej wiosce pod Erlangen.Witali nas niemieccy fani Jaguara
juz na parkingu hoteliku-pensjonatu zalożonego w 1520 roku ! Po wyszorowaniu kotka z kurzu autostrad na pobliskim Aralu, zaleglismy w restauracji w naszym hoteliku.Byli juz organizatorzy Tibi i Lothar oraz Czesi i prawie wszyscy niemieccy uczestnicy zlotu. :-RRaczylismy się niemieckimi kluchami, wurstem i sznyclami , no i oczywiście piwkiem. Bylismy zdumieni, że wszysko naprawde tanie 10-12 euro za jedzenie i picie dla jednej osoby ??? Poszlismy spac troche ztyrani, a w nocy dojechał xjs z Mileną i rano w sobotę bylismy juz w komplecie -cała polska ekipa.
Po sniadanku prezentacja na parkingu, niektóre modele, po prostu odlot- ja neofitka nigdy czegoś takiego nie widziałam, polecam zdjecia. Potem mielismy wyprawe do outletu PUMY
i obkupilismy sie w rózne smieszne rzeczy (szlafroki, kurtki etc).
Zgodnie z planem wyruszylismy z niemiecka precyzją doBamberga odległego o około 50 km -wszystkiego razem było 27 jagów.Dostalismy mapy, bilety na autobus i opis trasy oraz sczególowe instrukcje co do wyjazdu-organizacja na sto dwa
. Zwiedzanie Bamberga, miasta o korzeniach siegajacych 7 wieku przerywalismy popijaniem wędzonego piwa
, tamtejszej specjalności. Mnie osobiście zainteresował fakt, ze patronką miasta jest świeta Kunegunda, a takie imie planowane było dla mnie przez mojego tatusia, kawalarza dużej klasy
.Niestety mama sie nie zgodziła i do dzis jestem Anną Rozalią. Po 2 godzinnym ogladaniu starych murów, wizerunków Kunegundy i zdjęciu zbiorowym przed katedrą, wyruszylismy z parkingu na 80 km tracę tzw Frankonii szwajcarskiej. Piekne krajobrazy, wzgórza z zamkami, skałki polodowcowe i wijace sie wsród małych miasteczek drogi - tak spedzilismy sobotnie popołudnie. Robilismy wiele zdjęć, więc moga wszyscy podziwiać kawalkadę przepieknych jaguarków wsród zieleni
. Trochę pobładzilismy bo nasz forumowicz XJS zamykał dach od swojego kabrio i przeoczył skret w prawo, a wszyscy za nim
Kiedy się zorientowaliśmy nikt nie wrzeszczał, wszyscy po kolei zawracali i wracali potulnie na wyznaczoną trasę.Wieczorem znowu dobre żarełko i rozmowy miedzynarodowe czesko-słowacko-niemiecko-polskie. No to kończę juz , zeby nie zanudzać, bo w niedzielę był juz tylko powrót do domu przez Norymbergę (małe zwiedzanie) W programie zlotu był jescze obiad w innej wiosce, ale juz bez nas. Wrócilismy bez przygód, kocur sprawiał sie wyjatkowo dobrze. Jeszcze raz podziekowania dla organizatorów, szczególnie dla Tibiego-organizacja naprawde na najwyższe noty
. A wszyscy, którzy nie pojechali odsyłam do zdjęć i niech żałują- było świetnie