Chwilę wcześniej zostałem wywołany do odpowiedzi przez Skapa, więc napiszę że temat mojego wątku jest rzczywiście prowokujący (coś o tabu i rzekach
) i wywołał kontrowersyjną dyskusję (to akurat świetnie
). Myśle jednak, że ile byśmy się wzajemnie nie przekonywali, to przy tak spolaryzowanych poglądach ( o podłożu wręch traumatyczno- emocjonalnym) nikt nikogo do niczego nie jest w stanie przekonać. Uważam, że biorąc pod uwagę umieszczenie tematu w Dziale technicznym, odrzućmy emocje i skoncentrujmy się na sferze właśnie technicznej.
Moje doświadczenia z instalacją gazową to 120.000 km przejechane w Fordzie SCORPIO 2.0l DOHC na instalacji zwykłej tj. mieszalnikowej (ale sterowanej "komputerem"). Auto kupiłem już z założoną instalacją i przy zakupie chciałem, żeby sprzedający zdemontował sobie gaz, zabrał w cho----rę, bo ja silnika truć nie zamierzam. No a po pierwszym kontrolnym tankowaniu, jeździłem już tylko na LPG. Rzeczywiście wymieniłem uszczelkę pod głowicą (ale auto miało już wtedy 210tys. km). Gaz rozwalił mi też katalizator, przez felerną cewkę zapłonową bo zanim na dobre padła to powodowała chwilowy zanik iskry i niespalony gaz dotarł do gorącego katalizatora (było fajne bum
). Po 5 latach auto sprzedałem kumplowi i on zrobił tym autem jeszcze kolejne 50 tys. km do ok 280 tys.km. (też na gazie). Wyobraźcie sobie, że tego staruszka mu na koniec ukradli spod bloku, więc nie wiem czy z tym gazem nie turla się ktoś do dziś.
żaden remont silnika nie był konieczny do końca a auto najmniej problemów wykazywało właśnie z silnikiem.
Tak więc LPG nie jest chyba takie straszne.
Obiektywnie patrząc to LPG ma takie zalety, że w przypadku zbyt bogatej mieszanki nie spływa przez pierścienie do miski i nie rozrzedza oleju oraz ma większą niż benzyna liczbę oktanową, przez co nie występuje w silniku zagrożenie spalania stukowego.
Wada to wyższa temperatura spalania, mogąca zakłócać bilans cieplny wysilonego silnika (ale silnik Jaga nie jest wysilony).