Oczywiście żyjemy w wolnym kraju i wolno Ci wydać 60k na takie auto jak chcesz. W żaden sposób tego nie podważam.
Wydaje mi się jednak, że warto sobie rozważyć racjonalność tej decyzji. Ja nie widziałem tego auta, co więcej nie jeździłem nim, więc nie wiem co nim trzepie. Nie mniej jednak dokładnie 3 lata temu bardzo mocno chciałem kupić dość specyficzne auto, których w PL było super mało, a 90% ogłoszeń stanowił import z USA. Przez bity rok śledziłem wszystkie ogłoszenia. I wtedy właśnie wyrobiłem sobie opinię, że wszystkie auta z USA to wraki po dzwonach, klepane byle za przysłowiową stodołą. Oczywiście być może czasem trafiają się perełki - ja żadnej nie widziałem. Widziałem natomiast auto wystawione jako bezwypadkowe, które w USA stało 2 tygodnie pod wodą...
Wracając do sprawy. Kupując takie auto nie wiesz o nim nic. Ani jakie dokładnie były uszkodzenia (auto jest z salvation certyficate, więc na 100% nie była to stłuczka parkingowa, jak masz fart, to nie brakowało 1/4 auta), ani jak było kupowane, clone, ściągane, opodatkowane, ani jak było naprawiane (wiadomo, handlarz naprawiał uczciwie, solidnie, jak dla siebie, prawda?).
Ja nie mówię, że nie da się kupić w ten sposób fajnego auta za fajne pieniądze. Ale do tego potrzeba czasu, kogoś zaufanego, zarówno od strony transakcji jak i naprawy. Zobacz jak to wygląda np. tu:
http://forum.mustangklub.pl/forum/viewforum.php?f=120. Ja nie znam tego człowieka i nie ręczę za niego w żaden sposób, ale mi chodzi o transparentność działalności. On nie ukrywa, że bierze powypadkowe, czasem naprawdę walone z każdej strony, że ja klepie (profesjonalnie, na oryginalnych częściach). Publikuje zdjęcia, całą historię. Zapytaj tego handlarzyny, niech da Ci carfax, zdjęcia z USA, link do aukcji, itp. Jeśli auto faktycznie poszło za $1300 to wiesz co, bałby się do niego wsiąść...