Dlaczego jest tak ciężko znaleźć samochód niecodzienny który będzie do jazdy i nie mówię tu tylko o Jaguarze a o innych markach także, piszę o tym ponieważ nie kupuję już pierwszego samochodu w życiu i za każdym razem gdzie jadę oglądać Mercedesa ,Bmw Audi czy ostatnio Jaguara trafiam na albo powypadkowy i to nie byle jak zmęczony lub z zajechanym motorem.
To nie kwestia marki - one w większości tak wyglądają.
W zeszłym roku szukałem samochodu dla ojca i żony – nad każdym zeszło ponad pół roku.
(Tu przypomniało mi się jak to zapytałem gościa Ibiza 1,6 TDI 2011 czemu podłoga w bagażniku jest pognieciona – „Wie Pan, bo jak oni je lądują wózkami widłowymi na lorę, to się pogniotła” myślałem, że jestem w ukrytej kamerze).
Zawsze zastanawia mnie ile szrotu po mieście jeździ z nowymi tablicami rejestracyjnymi.
U mnie (nie za duże miasto ponad 200K mieszkańców) zmienia się ostatnia litera w tablicy rejestracyjnej, co ok 9 mcy. I 60% samochodów widać ze były rejestrowane max 18 mcy temu. Procent ten co roku jest stały.
Co utwierdza mnie w definicji, iż samochody są kupowane, drutowane, a jak druty puszczają lecą dalej. Dalej drutowanie i do kolejnego typa.
95% ludzi kupuje samochód by się pokazać. Najlepiej mieć silnik 3.0 rocznik 2000 niż 1,6 2010. Do tego parę kW nagłośnienia a wszelkie pieniądze wrzucić w gaz.
Jak się później gość dowiaduje ze w tym 3.0 trzeba zrobić zawieszenie bo koło się urwie (oczywiście to już ostatnia agonia jest i dowiaduje się o tym na stacji diagnostycznej) to się go sprzedaje, a diagnosta ma +50zł.
Niecodzienne w dużych pieniądzach i tak uważam, ze szybciej się znajdzie niż syna szpachli i kątówki – passata, a wiadomo bite dzieci mają uraz na całe życie.
Jaga szuka się dość długo, więc nie poddawaj się, jeśli tylko jesteś na niego zdecydowany.