Chłopaki pomocy.
Zawieszenie w mojej esce lift 2003 oceniam na bdb, nic nie puka, nie ściąga i ogólnie super.
Ale dziś, dosłownie godzine temu wyłapałem taką dziurę w drodzę, że dwójka pasażerów zrobiła w majtki od dźwięku walnięcia jaki spowodowało zetknięcie koła z tym dołkiem. Widziałem ten dołek ale ani nie wydawał się taki masakrystyczny ani nie było go też jak ominąć, bo za późno go zauważyłem. Pozatym jechałem może czterdzieści z tym że dołek brałem po łuku. Mówiąc brzydko je...ło strasznie głośno, metaliczny trochę sprężynujący dźwięk. Ale nic. wszystko spoko, nic nie bije, nic nie ściąga, cisza, nic się nie stało. Tylko że za chwilę biorę na skrzyżowaniu średnio łagodnie zakręt w prawo i pasażerowie po raz drugi mają mokre majtki ( i ja też) bo to lewe koło wpada mi jakby w poślizg, jakby kładzie się czy coś takiego. parę minut poźniej znowu skrzyżowanie w prawo już dużo wolniej i znowu to samo. objaw taki jakby koło nie wiem... nie trzymało się asfaltu i auto leci prosto a nie po łuku jak bym chciał przy skręcie. no nie do końca bo jak się tylko toczę to jest spoko ale jakiekolwiek większe przeciążenie przy skręcie w prawo gdy lewe koło jest dociążone powoduje ten objaw.
dziś to już padaczka bo późno i ciemno ale jutro po pracy podjadę najpierw na szarpak żeby popatrzeć co tam się zadziało.
Ale chyba nie zasne, macie jakieś pomysły co to może być?
coś pękło, jakiś wahacz? nie przerabiałem jeszcze zawieszenia w tym aucie więc nie mam nawet pojęcia co to może być.
Pomocy.