no to sie nacieszylem Jagiem...;( historia calej awarii wyglada tak - pojechalem po auto do Poznania.umowilem sie w niezaleznym warsztacie znalezionym w internecie(nie polecam nawet wrogowi,sluze nazwa przybytku dla zainteresowanych),ktory rzekomo specjalizuje sie w brytyjskich autach.tam zrobilismy przeglad przed sprzedaza,panowie powiedzieli warto - kupilem X type'a 2.5V6 w manualu.wsiadlem w auto,pojechalem do warszawy.nastepnego dnia zajechalem do swojego mechanika (spec od Land Roverów,Jaguarów,Roverów itp), zeby powiedzial co sadzi i oszacowal koszty wymiany tego co potrzebne.pierwsze co zrobil to sprawdzil olej a tam...SUCHO! calkiem suchy bagnet.zanim pojawil sie stan taki jak powinien nalalismy 4,5litra...nie wpadlem na to ze serwis ktory bierze pieniadze za sprawdzenie auta nawet oleju nie kontroluje...auto przez tydzien jezdzilo normalnie,dwa dni temu przy ostrzejszej jezdie cos stuknelo i teraz puka.3 mechanikow juz mi mowilo ze to paneka wiec chyba innego wyjscia nie ma;( i stad pytanie - remontowac czy silnika szukac? widzialem na aledrogo komplety panewek za przyzwoiite pieniadze,co prawda nie oryginalne ale tez nie chinskie.mozna tylko panewki wymienic,wal oszlifowac i jezdzic?srednio mam teraz luzne 5 tysiecy na porzadna naprawe czy nowy silnika auto mi jest potrzebne,wiec w miare sprawnie to chce naprawic. czytalem kilka watkow,ale zdania sa podzielone w tym temacie z tego co zauwazylem...
jakies sugestie?
jakies doswiadczenia?
i jeszczesprawa serwisu - da sie od nich cos wyegzekwowac?nie ulega watpliwosci ze ok 400km bez oleju mialo duzy wplyw na ta awarie,a oni jako fachowcy powinni byli olej sprawdzic,w koncu za to wzieli pieniadze.
bede wdzieczny za kazda pomoc.