Mam problem.
Byłam zmuszona przejechać dzisiaj przez ogromną kałużę znajdującą się na środku jedynej możliwej drogi dojazdowej, a właściwie zalewającej tę drogę w całości. Najpierw stwierdziłam, że to technicznie niemożliwe, ale jak postałam chwilę okazało się, że jednak taki manewr jest wykonalny (na przykładzie pana, który przejechał przez tę wodę golfem, plus jeszcze dwa inne auta, mniejsze niż jag).
Jaguar dzielnie pokonał kałużę, po czym prychnął i zgasł na samym jej końcu...
Po kilku nieudanych próbach odpalenia (na początku w ogóle przestał kręcić, później załapywał już ładnie, ale nie odpalał) skończyło się na zaciągnięciu go do warsztatu, gdzie obecnie się suszy...
Mechanik stwierdził, że może kopułka się zalała, jednak po jej osuszeniu nic się nie poprawiło. Na razie diagnozy brak.
Jakieś sugestie...?
Będę bardzo wdzięczna.