Serwus,
15 grudnia (wtorek) zdechł mój kot. Zdechł na amen. Zdarza się, laweta do serwisu. Miły pan powiedział, że otworzą kota w czwartek (17 XII) - trudno, co zrobić - pomyślałem - w danym momencie brak alternatywy, zgłosiłem jeszcze falujące obroty w zakresie 1500 - 1700 rpm. Do samochodu zajrzeli w poniedziałek, i w radosnej rozmowie telefonicznej miły Pan stwierdził uszkodzenie wiązki ( tak tej głównej od silnika ) - cena ponad 5000, na stanie brak, trzeba ściągnąć z UK. Trudno, co zrobić - pomyślałem - brak czasu na sensowną alternatywę. Wiązka będzie za tydzień i zamontują. Poprosiłem, aby stara wiązka trafiła do bagażnika - bo jakość tak nie do końca im wierzę. Skracając historię - miałem odebrać samochód w poniedziałek, odebrałem wczoraj, bo jeszcze te pływanie obrotów robili. Wynik operacji: oczywiście starej wiązki brak ( pomimo wielokrotnych próśb o zachowanie i przekazanie tej części) co gorsza, w dowodzie rejestracyjnym ubezpieczenia OC brak - jedno i drugie gdzieś się zapodziało. Byłem już mocno
, na tyle mocno, że zszedł kierownik serwisu. Przeprosił i zaproponował, że odwiozą mnie do domu, niestety samochodów zastępczych nie mają. Wróciłem sam, bez dokumentów. Ukoiły mnie dopiero falujące obroty, których mimo zapewnień, nie udało się jednak naprawić. Czekam teraz na kontakt w sprawie brakującej części i dowodu ubezpieczenia. Mój telefon milczy. W salonie trwają ostatnie prace przed uruchomieniem sprzedaży Astona Martina - cóż to będzie za piękna profesjonalne, luksusowa tragedia........