Karlovy Vary III. mezinárodní sraz
Poniżej przedstawiam obiecaną co poniektórym relację z tytułowego spotkania. CI którym się nie zobowiązywałem też na pewno chętnie rzucą okiem. Fotorelacja wkrótce, niestety moim aparatem zdążyłem zrobić pare fotek i padły baterie więc proszę o cierpliwość. A teraz do rzeczy.
Sobota godzina 03:30 Wsiadam za kierownicę Jaguara 6.0 na stacji BP w Katowicach przy A4. Właściciel jadący z Warszawy odpoczywa na siedzeniu z dwukolorowej specjalnej skóry wersji Insignia. Udajemy się w dalszą drogę prowadząc pogawędkę o Jaguarach i Jaguarowcach. Podróż przebiega spokojnie, ruch jest niewielki a warunki bardzo dobre. Spokojnym tempem w luksusowych warunkach zmierzamy w kierunku punktu w którym mamy spotkać się z resztą ekipy. Automatyczna klimatyzacja dba o odpowiednią temperaturę a z głośników słychać brzmienie Dire Straits. Na horyzoncie zaczyna się pojawiać świt O godzinie 07:30 docieramy do oczekujących nas przyjaciół, którzy częstują nas upragnioną aromatyczną kawą i smaczną przekąską. Po przywitaniu zbieramy się w dalszą podróż. Wsiadamy do kocurów lekko niewyspani, a jednak podekscytowani czekającym wydarzeniem. Jaguary jednak domagają się kalorii przed dalszą podróżą. Ruszamy za błękitnym XJR-em zostawiając dwa koty na podwórku. Na stacji sprawdzamy jak kot spisywał się na trasie. Besta spalała średnio 13,6l/100km pokonując dystans z Warszawy na jednym baku. Ruszamy w dalszą podróż. Przemierzamy końcówkę krainy mlekiem i miodem płynącej dopiero co oddanym kawałkiem autostrady A4. Przekraczamy granicę Polsko-Niemiecką. Ukazują się nam rozbierane elementy przejścia granicznego oraz charakterystyczne niemieckie wiatraki. Chcąc zdążyć na czas Niemcy pokonujemy nieco szybszym tempem. Co jakiś czas mija nas z rykiem szybko jadące Porsche. Po zjedzie z „Autobahn-y” pora wyłączyć tempomat i skupić się na jeździe. Malownicza droga staje się coraz węższa i bardziej kręta. Ukazuje się malowniczy rolniczy krajobraz. Dyskutujemy na temat różnic we wrażeniu jakie wywołują podobne miejscowości w Polsce. Wszystkie budynki pomalowane, ogródki i ogrodzenia wypielęgnowane, czyste chodniki i ulice bez dziur, kultura na drogach. Droga zaczyna piąć się w górę a 300 konne koty pokonują ostre serpentyny. Coraz więcej śniegu wokoło. Na szczycie przekraczamy granice Niemiecko- Czeską. Serpentyny sprowadzają nas na dół. Przemierzamy kolejne 70 kilometrów docierając do celu. Po małych problemach ze znalezieniem hotelu trafiamy na miejsce około południa. Oczom ukazuje się okazały Grand Hotel Pupp a pod nim stado Jaguarów. Ustawiamy samochody obok reszty. Zadowoleni z możliwości rozprostowania kości wysiadamy z Jagów. Nasza piątka wita się z założycielami czeskiego klubu. Temperatura dosyć niska ale emocje nas rozgrzewają. Oglądamy pierwszy wyprodukowany egzemplarz XJR-S i robiącego piorunujące wrażenie XJ220. Nie omijamy również bardziej popularnych modeli. Kontrowersje budzi Daimler V8 z Niemiec w wersji opisywanej jako Golden-Jag. Po godzinnym wstępnym rekonesansie zmierzamy w kolumnie do odległego o ok. 20 km zameczku. Z daleka dobiega dźwięk ryczącego 3.5 litrowego silnika 220tki. Z przeciwka ujawnia się spóźniony dwukolorowy Daimler DS. 420. Kierowca sprawnie zawraca 6cio metrową limuzyna dołączając do konwoju. Po dojeździe na miejsce głodni zasiadamy za stołami. Długo oczekiwany obiad czeskiej kuchni nie okazał się jednak czymś za czym zatęsknimy. Po posiłku nieco już zmęczeni chcemy zostawić na chwilę resztę kotów, udać się zameldować w naszym uroczym pensjonacie i odpocząć przed dalszą część dnia. Kierowcy postanowili jednak udać się za kotami z Polski. Po zorientowaniu się że kolumna 20 kotów udaje się za nami informujemy Czechów, aby poczekali na organizatorów. Znajdujemy pensjonat. Po chwili odpoczynku i kolejnej kawie zostawiamy jednego Jaga na podjeździe i wracamy błękitną strzałą do Grandhotelu. Przy potrawach przygotowanych przez speców z kuchni, oraz przy przepysznym czeskim piwie z gęstą białą pianą dyskutujemy o zlocie i nie tylko. Zjazd sprawia wrażenie dużego spotkania towarzyskiego. Brakuje nieco wydarzeń związanych bezpośrednio z samochodami, aktywnego spędzania czasu, zdrowej rywalizacji w jakiejkolwiek dziedzinie między klubowiczami. Zaplecze „pamiątkowe” bardzo słabe. Brakuje choćby pamiątkowej nalepki świadczącej o uczestnictwie w spotkaniu. Dyskusję przerywa Lukas, zapraszając nas na urodzinowy tort Filipa- prezydenta klubu. Po oklaskach przychodzi pora na wyniki konkursu na najładniejszy wóz. Nie jesteśmy zaskoczeni. XJ220, Daimler DS420 , XJS V12.Zwycięzcy otrzymują gustowne, wielkie zdjęcia Jaguarów w antyramach. Pomysł uznajemy za bardzo ciekawy. Wręczane są też nagrody związane z poprzednim spotkaniem na torze wyścigowym. Moi towarzysze z Polski pomyśleli o każdym szczególe. Laureaci konkursu otrzymują gustowne upominki. Po rozdaniu nagród Czesi oficjalnie dziękują nam za przybycie, i nieco mniej nieoficjalnie wyrażają żal do Polaków którzy zadeklarowali swój przyjazd rezerwując noclegi, uniemożliwiając skorzystanie z limitowanej puli miejsc na specjalnych warunkach dla członków zlotu. Pojawiają się realne pomysły zorganizowania spotkania Polsko- Niemiecko- Czeskiego w przygranicznych miejscowościach. Po wymianie kontaktów żegnamy się z nowymi kolegami wiedząc że przed nami kolejne kilometry do pokonania. O północy jesteśmy w trakcie spaceru „Carlsbad by Night” Wracamy do Jaguara i w bardzo miłym nastroju jedziemy do pensjonatu. Pozytywny nastrój trwa do końca dnia. Rano budzimy się, i po spożyciu tym razem wyjątkowo dobrego śniadania wracamy pod Grandhotel Pupp, uprzednio myjąc i tankując Jaguary. Dodatkowa godzina snu bardzo się przydała. Witamy się z ekipą i zmierzamy pospacerować po mieście. Długi spacer pomaga zregenerować siły po dniu poprzednim. Karlovy Vary okazują się równie piękne za dnia. Po małej przekąsce w kawiarni wracamy pod hotel. Żegnamy się z Czechami, otrzymujemy zaproszenia na kolejne spotkania. Wyruszamy w trasę do Zgorzelca gdzie czeka na nas pyszny kociołek z ogniska. Trasa przebiega prawie bezproblemowo. Kotkowi chyba nie zasmakowała czeska benzyna. Zauważam, że pojawia się specyficzna więź między mną a wyjątkowym Jaguarem i jego dwunastocylindrowym sercem. Po dojeździe na miejsce raczymy się gościną kolegi ze Zgorzelca i jego rodziny. Spędzamy kolejny miły wieczór na pogawędce i udajemy się w objęcia Morfeusza aby nabrać sił na powrót do domu. Poniedziałkowy poranek okazał się wyjątkowo słonecznym. Dziękujemy przyjacielowi za przygarnięcie nas pod dach i wyruszamy dalej. Tankujemy koty po raz trzeci. Podróż przebiega spokojnie. W okolicach Opola żegnamy się z przyjaciółmi z Łodzi i obiecujemy sobie wkrótce kolejne miłe spotkanie. Jedziemy dalej, godzina 15:00 wybiła a naszym oczom ukazują się Katowice. Pora się rozstać. Po przebyciu 1200km trochę z nostalgią patrzę jak właściciel przejmuje stery dzikiego kota i odjeżdża nim do domu w Warszawie. Wiem natomiast że będzie im razem dobrze, przecież łączy nas pasja! Pora wrócić do rzeczywistości i zainteresować się własnym Jagiem. Wchodzę radosny do domu i pierwsza rzecz wieszam nowy kalendarz z XJ220 na honorowym miejscu. Czas wejść na fora i opowiedzieć kolegom co się działo…
Chciałbym serdecznie podziękować kolegom z forum Czeskiego za zaproszenie i umożliwienie nam zobaczenia jak wygląda klub Jaguara wg Czechów.
Serdeczne podziękowania kieruje również dla moich towarzyszy z forum v12 za zabranie Walca, oraz doborowe towarzystwo bez którego zabawa nie byłaby nawet w 10% tak udana!
Na bieżąco będę starał się umieszczać zdjęcia i linki związane z opisanym wydarzeniem, pozdrawiam Walec!