Czester, być może na sam koniec skorzystam z Twojej propozycji zawieszki :-) A póki co sam walczę z rdzą.
Ostatnio, aby odtworzyć komorę zbiornika paliwa, musiałem najpierw złapać się kształtu samej osłony tego zbiornika. Ale jak to bywa w tym modelu, te osłony są często zżarte, bo stoi w nich piach i woda. U mnie wyglądała ona tak:
Problem z nimi jest taki, że ta osłona idzie na zakładkę z poszyciem samochodu. Na nieszczęście, osłona przychodzi od zewnątrz na zakładkę. Więc przy każdym deszczu, woda spływająca po samochodzie spływa sobie między te dwie blachy do środka tej osłony. Wcześniej czeka na nią już kupka błota, którą tylne koło wchlapuje przez nieszczelności do środka. I tym sposobem, po 20 latach jak trzeba zdjąć osłonę zbiornika, aby cos tam pogrzebać, śruby są już zżarte, dolnej części już nie ma, ranty są przegnite od piaskowania z tylnego koła itd.
Moim remedium było maksymalne uszczelnienie połączenia, przez które dostawała się woda i błoto z tylnego koła. Musiałem trochę dospawać tam blach, aby po złożeniu do przysłowiowej "kupy" nie było widać prześwitu.
Druga rzecz, to zaspawałem otwór na korek do spuszczania benzyny ze zbiornika. Jak będę chciał to zrobić, to po prostu odkręcę sobie całą osłonę.
Trzecia rzecz, to zaspawałem otwór drenażowy, przez który miała wysączać się zbierająca tam woda.
Oba otwory owszem, być może pomagały w pozbyciu się wody, natomiast tamtędy dostawał się piach i brud z drogi.
Aby powyższe uszczelnienie miało sens, przy montażu tej osłony uszczelnię ją dookoła jakimś silikonem tak, aby ściekająca po karoserii woda nie dostawała się do środka.
Na chwilę obecną wygląda to tak, jak wygląda. Czeka mnie jeszcze szpachlowanie, bo blacharsko nie byłem w stanie zrobić tego lepiej.
Wczoraj zamykałem nadkole na zewnątrz i od środka. Wewnątrz nadkola spawałem z rantem wg. własnego pomysłu - zdjęcie wkleję później, jak już będzie skończone.
Trudne to było wyzwanie. Trzeba się było wcisnąć plecami po jednej albo po drugiej stronie tylnej piasty koła, siedząc na ziemi. W jednej ręce lampka, a w drugiej rączka spawalnicza.
Ale najgorsze były gorące odpryski podczas spawania, które leciały na nogi i na głowę. Trochę popaliłem spodnie, ale bez większych obrażeń udało się to jakoś zasmarkać.
Teraz zostanie tylko szlifowanie, 2 x gęsty epoksyd przemysłowy, który dodatkowo uszczelni to połączenie. Na to mastyka do spoin, którą pewnie jeszcze raz przykryję epoksydem i dopiero elastyczna masa uszczelniająca na całość.
Na dzień dzisiejszy wygląda to tak. A póki co wyjeżdżam w góry na parę dni pooddychać świeżym powietrzem, bo trochę się już nawdychałem tej spalonej farby :-)