Autor Wątek: Kupno Jaguara  (Przeczytany 2457 razy)

Offline kamis

  • Forumowicz Executive
  • ***
  • Wiadomości: 177
  • XF SV8
Kupno Jaguara
« dnia: Październik 12, 2022, 01:28:35 am »
Poniższy wpis de facto dotyczy głównie Jaguarów XJ serii 1-3 (i Daimlera opartego na tymże) dlatego umieściłem go tu. Jeśli miejsce niekoniecznie jest adekwatne – proszę o przeniesienie w bardziej adekwatne.

Chciałbym się podzielić z Wami pewnym rozterkami związanymi z zakupem Jaguara i jednocześnie chciałbym Was prosić o opinię czy też radę. Otóż wymyśliłem sobie, że chciałbym sobie kupić fajnego, starego Jaguara (lub Daimlera;). Ot, taka fanaberia. Główna motywacja do takiego działania jest taka, że po prostu te auta mi się super podobają – subiektywnie oceniam je jako bardzo ładne. W ciągu ostatniego miesiąca oglądałem 5 bardzo fajnych aut (niefajnych, np. XJS oglądałem więcej). W szczególności uważam, że bardzo ładny jest Daimler z 1993, o którym pisałem oraz XJ z tego samego okresu. Oglądałem też super fajnego XJ z 1977 roku. Natomiast niezależnie od tego, że auta były przepiękne, to każde z nich miało swoje wady, różnorodne, rdza, ewidentnie wybrakowane wnętrze, różnorodne wycieki z różnych miejsc, zniszczony lakier, różnie niedziałające elementy, itd. itd. Po analizie doszedłem do wniosku, że w zasadzie wszystkie moje wymagania można zamknąć w dwóch punktach. 1. Auto ma mi się podobać. 2. Auto ma być do jeżdżenia. Rozwijając myśli tych punków mogę uszczegółowić, że w punkcie 1, oprócz oczywistego, zupełnie subiektywnego gustu, mieszczą się wszelkie kwestie związane z odbiorem estetycznym auta, czyli np. rdza czy zużycie. Jednak chciałbym podkreślić, że nie chodzi mi o ideał. Widziałem np. dwa auta, które miały około 40 lat i miały (podobno) oryginalną tapicerkę. Ok, było widać na niej ząb czasu, ale to raczej dodawało jej szlachetności niż stanowiło wadę. Z drugiej strony np. rdza stanowi istotny problem, ale raczej w kontekście tego, że nierozwiązany problem rdzy będzie narastał a w konsekwencji może doprowadzić do stanu, że w ogóle nie da się auta użytkować. Nie zamierzam natomiast jeździć autem ewidentnie wybrakowanym, bo np. coś jest oderwane, brakujące czy zniszczone. Uszczegóławiając punkt 2 chciałbym napisać, że nie interesuje mnie auto do stania w garażu. Ja chcę nim jeździć regularnie. Uściślając, ja nie robię 50kkm rocznie – powiedzmy planuję tym autem robić 5kkm rocznie, ale regularnie, czyli np. 2x w tygodniu do biura, 50km dziennie. I chciałbym, aby po prostu dało się tak jeździć, bez stresu, że nie zapali rano, albo że nie wrócę z powrotem, bo się rozsypie po drodze. Tu jeszcze dodatkowe wymaganie jest takie, że normalne użytkowanie auta oznacza, że auto ma normalne funkcjonalności takie jak działająca klimatyzacja, działające ogrzewanie, możliwość słuchania muzyki (powiedzmy, że działające radio spełnia to wymaganie, chociaż wejście AUX lub bluetooth jest dużo lepszy), ale także np. centralny zamek.

Zanim przejdę do opcji chciałbym napisać jeszcze słowo o pieniądzach. Otóż nie analizuję tematu przez pryzmat pieniędzy. Oczywiście, jeśli coś da się kupić za np. 100k to bez sensu wydawać na to 200k, ale prowadząc te rozważania nie mam żadnego założenia, że powiedzmy nieprzekraczalny budżet jest 50k czy 100k. Raczej pytanie brzmi, jak podejść do tematu, aby w sensownym horyzoncie czasu, za jakieś ustalone pieniądze uzyskać dobry efekt końcowy, który będzie spełniał założenia.

Zatem, zastanawiam się nad kilkoma opcjami. Po pierwsze kupno „gotowego” auta, które spełnia założenia. Z tego co się zorientowałem aut do wyboru jest niewiele, a opcje, które są i wydają się na pierwszy rzut oka rokujące, w istocie okazują się wcale nie takie idealne. Na drugim biegunie jest chyba opcja pt. kupno szrota i renowacja. Nie orientowałem się, jakie są realia, jak wygląda proces, ale wydaje mi się, że zlecenie komuś renowacji ma przynajmniej taką cechę, że można kontrolować co najmniej to, co i jak zostało zrobione. W tym scenariuszu jest szereg pytań – czy da się kupić sensownego szrota jako bazę, czy da się znaleźć warsztat do renowacji, ile to będzie trwało, czy efekt będzie ok i ile kasy to pochłonie. Pomiędzy tymi opcjami jest cała przestrzeń opcji pośrednich. Można kupić lepszą lub gorszą bazę co będzie pociągało konieczność mniejszego lub większego zakresu renowacji. Tu można postawić pytanie, czy lepiej znaleźć jak najlepszą bazę w nadziei na mniejszy zakres renowacji czy biorąc pod uwagę, że i tak wszystko będzie do regeneracji, to tak naprawdę stan bazy ma drugorzędne znaczenie? Zastanawiam się też na kolejną opcją, która de facto jest wspólna dla tych obu scenariuszy. Otóż nawet zakładając, że mamy sensownie odrestaurowane auto powiedzmy z lat 70-tych (ale nie oszukujemy się, lata 80-te czy początek 90-tych generuje analogiczne wyzwania) dostajemy w pakiecie technologię lat 70-tych. Stawiam tu tezę, że być może poziom niezawodności lub nawet poziom standardowego wyposażenia może nie być adekwatny do obecnych realiów. I tu pojawia się kolejna koncepcja. Może sensowny byłby scenariusz, że bierzemy nadwozie, wnętrze powiedzmy oryginalne, ale zakładamy, że bebechy, np. silnik, skrzynia, układ hamulcowy, klima, audio, może przeniesienie napędu, zawieszenie, itp. przekładamy z jakiegoś współczesnego auta? Jeśli wzięlibyśmy jakieś współczesne, popularne auto, to oprócz poziomu wyposażenia i niezawodności, odchodzi w dużej mierze problem z dostępnością części zamiennych. Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że nie jest nijak celem robienia z tego auta jakiejś rakiety. Nie oszukujmy się, właściwości jezdnych to nie będzie miało a obecnie byle jakie 2.0T może mieć spokojnie pod 300KM, co jest całkowicie satysfakcjonujące.

Kończąc ten przydługi wywód chciałbym zaadresować pytanie, co o tym sądzicie? W mojej ocenie podstawowym problemem kupna „gotowego” auta jest brak sensownych aut, a dodatkowo jest ryzyko, że po kupnie takiego auta mogą się pojawić niespodziewane problemy. W innych scenariuszach, oprócz kwestii ogólnej sensowności, pojawia się pytanie kto i w jakim czasie mógłby coś takiego zrobić.

Offline jarek-jerryjag

  • Forumowicz Executive
  • ***
  • Wiadomości: 285
  • Ja kochaminienawidze Jaga to jest jedno s³owo
Odp: Kupno Jaguara
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 12, 2022, 07:34:54 am »
Trudno radzić co kupić .  pytanie pierwsze to chyba musisz ustalić jaki silnik chcesz pod maską .
 większość tych aut ma min  30 +. Ostatnie ser3 v12 były w 1992 a szóstki w 1987 . Teraz czy wtryski czy gaźniki? Wtryski od 1976  v12 a r6 od 1978-usa.
 Mieszkam od lat w USA i mam sporo Jagów   jednak coraz większy problem sprawiają mnie starsze auta . Tutaj mamy benzynę z 10% alkoholem . starsze auta nie są na taka benzynę . W Polsce macie 5 % to jeszcze można ją wlewać ale jak długo ?
 Tutaj gdzie mieszam w 90% aut bez rdzy. Jednak  w tych modelach rdza sie  pokazuje na słupkach przy oknach .   ser 1 czy druga nie ma z tym problemu bo ma okna na uszczelkach i łatwo je wyjąć i zreperować . Gorzej jest z ser 3 .
 Mam 4 xj6c  z lat 1975-76 . w trzech mam problem z podłogą muszę je wymienić.
 Kupić starsze auto które było wyremontowane i nadaje się na pokazy to tez jest problem bo to sa auta tzw królowe przyczep od pokazu do pokazu . Moze to jest dobra lokata podczas inflacji oczywiście jak świry nie zakaża jazdy  samochodami na benzyne   .
 zdarzają się auta  z bardzo małym przebiegiem :
https://www.ebay.com/itm/325322689127?
  czy ten:
https://www.ebay.com/itm/385099799562?

 Problem ze takie auta tez mogą szybko nawalić .jak nie stare  gumowe węże  czy inny problem jak zaśniedziałe  połaszenia elektryczne.

Paręnaście lat temu kupiłem  ser 3 jeden z ostatnich wyprodukowanych szóstek sprowadzonych do USA . Auto jak na usa mały przebieg , około 70 tys .
 Jag  stal około 10 lat pod plandeką i pod zadaszeniem . Niestety  od cholery roboty od   czyszczenia zbiorników , wtrysków  oczywiście nowa pompa, filtr . Rdzy nigdzie nie było  ale  niestety lakier do roboty . Pod plandekę musiał dostawać sie  piasek i jak wiało to wszystko działało jak papier ścierny. Sam środek o dziwo nie wyschnięty . Niestety jak jest sucho i gorąco to rdzy niema ale środek  kurczy się w dość szybkim tempie jak jest ze skóry .

Jednak tez ważna sprawa podczas kupowania auta co sam możesz zrobić przy aucie ?
Jednak jak masz forsę jak np J. Leno to i tak warto znać samochód który się chce kupić .
 Inaczej za niewiedze bedzesz przepłacał.
  Oczywiście  ze warto kupić najtańsze auto i zrobić od podstaw ale to min 5 lat albo sporo forsy i powinno być przez warsztaty zrobione po półtora roku . Lub szukać szukać super auta którym mozna jeździć i nie mieć za dużego bólu głowy podczas oglądania swojego auta w warsztatach  jak stoi bo czekają wszyscy na części i chęć do pracy .

 Czyli najpierw ustal czy chcesz v12 czy szóstkę potem gaźniki czy wtryski a na końcu model ser 1-jest fajny , dwója jak xj6c czy xj12c  jeszcze lepsza a na taką codzienną jazdę to ser 3.
 Moim marzeniem jest kanadyjska ser 3 VDP   v12 z 1992 . Niestety  w dobrym stanie prawie  nie osiągalna w Kalifornii.
  O części się nie martw jest ich bardzo dużo  więcej niż do nowszych  Jaguarów .

 


 
 


I love and hate Jaguars

Offline Demo

  • Forumowicz Sovereign
  • ****
  • Wiadomości: 770
  • Jaguar xj40 Sovereign 4.0 1993r
Odp: Kupno Jaguara
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 13, 2022, 10:08:22 am »
Ja osobiscie doradzam kupno auta w jak najlepszym stanie - zaoszczedzone czas, nerwy, pieniadze tez tak naprawde. Znam kilka osob z klubu zabytkowych aut ktore kupily za grosze bazy a potem bawili sie w odrestaurowanie, kazdy pozniej kiwal glowa i stwierdzal ze lepiej kupic ladny egzemplarz i przynajmniej cieszysz sie od razu jazda i robisz po prostu na biezaco naprawy. Tez z takiego zalozenia wychodze.

Offline rolf

  • Forumowicz
  • *
  • Wiadomości: 32
  • XJ40 4.0 '89
Odp: Kupno Jaguara
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 13, 2022, 14:13:15 pm »
Jak kupisz bazę, to jest bardzo duża szansa, że nigdy się nie przejedziesz i stracisz na zawsze chęć posiadania jaguara.
Kupisz w możliwie dobrym stanie, wyjdzie to znacznie taniej, a i tak będziesz miał co naprawiać:) Ale jak przejedziesz się parę razy, będziesz miał więcej serca i zrozumienia dla dalszego wtapiania pieniędzy.