Problem już rozwiązałem już w marcu. Do końca nie wiem jak, bo kilka rzeczy na raz robiłem. Cała sytuacja dość dziwnie wyglądała.
Otóż - zacząłem od czyszczenia MAFa. Mam dwa, oba wyczyszczone dedykowanym sprayem w sposób taki, że wyjąłem cały układ z obudowy by mieć na wierzchu obydwa czujniki, dzięki temu miałem pewność efektu. Bez rozbierania wg mnie takie czyszczenie nie ma sensu. Niestety nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów, samochód wciąż się krztusił. Dwa dni później u mechanika robiłem kilka pierdół - wymiana czujnika temperatury wody, oraz uszczelnienie śrub pokrywy zaworów, bo przy wymianie uszczelek dałem dupy nakładając dodatkowo uszczelniacz, przez co po kilku dniach te uszczelki pod śrubami mi powyciskało i lało olej. Wymieniana była także pompa wspomagania na regenerowaną (regeneracja to dość prosta rzecz swoją drogą). No i kolejnego dnia jak odebrałem samochód, już od początku były tradycyjne objawy, nawet z miejsca parkingowego nie wyjechałem. Stanąłem więc po kilkuset metrach by wyłączyć i włączyć silnik. I od tego momentu, ani razu żaden objaw się nie pokazał. Spalanie w trójmiejskich korkach mam na poziomie 16 litrów (było 20), dynamika taka jak powinna być, generalnie wszystko gra.
Reasumując - stawiam na lewe powietrze przedostające się przez szpary pod śrubami pokrywy zaworów, wędrujące potem do dolotu przez odmę. Albo MAF potrzebował kilka dni na adaptację. Nie mam pojęcia.