Auto sprawdziłem.
Jednego dnia byłem w Sochaczewie i dokonałem oględzin. To, co rzuciło się w oczy:
- Tylny zderzak był zdejmowany i tak sobie zamontowany,
- Maska jest krzywo zamontowana - różna wielkość szczelin, małe, słabo widoczne wgniecenia w dwóch miejscach,
- Nakładka na lewym progu jest montowana na wkręty DO DREWNA
- Chłopaczek, który nim jeździł przez ostatnie 25 tys. km ma małe pojęcie o tym jak traktować automat - zrzucał na "N" na światłach, przy zmianie z "R" na "D" i odwrotnie - nie dawał czasu mechanizmowi na przełączenie się,
- Instalacja, która jest wstawiona to jakiś totalny szmelc, nie jest dostosowana do mocy auta (chociaż motor równo chodził na gazie). Wstawiony jest tam JEDEN reduktor Shark, który obsługuje chyba do 160 KM, wtryski Barracuda i jeszcze kilka innych części - każda od innego producenta.
Ogólnie o instalacji właściciel i jego ojciec mało wiedzą - zakładał ją poprzedni właściciel,
- Kosmetycznie auto jest niezadbane w środku - użytkownik nie dbał o kondycję foteli i tapicerki. Przykro było patrzeć
Poza tym zdjęcia są obrabiane - kierownica jest poprzecierana, a chłopak "zapryskał" te miejsca sprayem w paincie na zdjęciach - jak się lepiej przyjrzeć, to widać.
DRUGA WIZYTA:
Tym razem w Warszawie w warsztacie Jag Car (swoją drogą - świetna ekipa). Zaklepałem wizytę na dzień przed szczytem NATO. Dnia poprzedzającego wizytę (pociąg z Opola miałem o 5:36), właściciel napisał mi sms o 10:20 wieczorem, że on i jego tato jednak nie mogą przyjechać do Warszawy, bo mają pracę, etc. i zapraszają do Sochaczewa.. Przekonałem ich, że tak się nie robi (wcześniej wszystko było ok z ich przyjazdem do Warszawy) i z bólem zgodzili się przyjechać do Stolicy.
Pierwsze co zrobili, gdy się zobaczyliśmy przed warsztatem - chcieli mi wcisnąć jakiś świstek do podpisania, że to JA odpowiadam za jakieś usterki i uszkodzenia, które powstaną podczas badania auta - "bo może coś wyskoczyć, coś się zepsuć". Oczywiście nie podpisałem tego czegoś. Mina ekipy Jag Car była pełna zażenowania (powiedzieli mi, że pierwszy raz się z czymś takim spotykają ze strony sprzedającego). Druga rzecz, która mnie poraziła to pretensje panów do nas (byłem tam z moim dziadkiem). Pan starszy powiedział, że on nie wie po ile my (ja i dziadek) zarabiamy, ale on dziennie 1 000 zł i własnie je stracił, bo musiał do nas przyjechać. Wcześniej padały deklaracje, że jak najbardziej możemy jechać do Warszawy do któregokolwiek warsztatu. Dziadek go szybko zgasił tym, że on wcale nie musiał tutaj przyjeżdżać i tracić tych swoich 1 000 zł, bo właścicielem jest przecież jego syn, który jest dorosły. Pan starszy już nic więcej nie mówił. Swoją drogą dedukcja u nich kuleje, bo młody odpalił, że "jak mój tato chciał kupić auto to jeździł do Krakowa go oglądać"(przypominam, że ja przyjechałem z Opola, a Sochaczew jest 50 km od warsztatu, poza tym nie było wcześniej problemu z ich wizytą w Warszawie).
Koniec końców auto wjechało do warsztatu. Na pierwszy rzut oka sprawdzającego - płyny i praca silnika ok. Nie grzeją lusterka i oświetlenie drzwi (przyciski, żarówki) działa tylko przy drzwiach kierowcy.
Teraz najistotniejsze: gdy pan mechanik chciał podnieść autko do góry - łapy podnośnika zaczęły ZAPADAĆ się w progi. Ojciec chłopaka palił zigaretty jedna za drugą
podczas, gdy auto było badane.
Mechanik przestawił auto na podnośnik najazdowy. Okazało się, że auto prawie w ogóle nie ma progów (zeżarła je rdza). Tak jak pisał niewaskieauto - "rdza". Sugerując się tym, że właściciel chciał mi wcisnąć do podpisu tę karteczkę z przejęciem odpowiedzialności "za wszelkie usterki powstałe podczas badania" - oni musieli wiedzieć o tych progach. Jak się pan starszy dowiedział o koszcie naprawy do powiedział "ja go wolę spalić i dostać odszkodowanie!". Ich zachowanie pozostawiam Wam do oceny.. Obecnie auto jest już wystawione o 1 000 zł mniej (czyli jeszcze go nie spalili), niż pierwotnie. Pewnie liczą, że ktoś przyjedzie, popuka, przejedzie się i kupi.
Panowie z Jag Car zachowali się naprawdę po dżentelmeńsku - nie wzięli ode mnie nic za to zaczęte badanie. Przy okazji podpytałem ich ile kosztuje naprawa takich progów. Powiedzieli mi, że już taką rzecz robili w S-Type. W zależności od tego czy, i w jakim stopniu, naruszona jest podłoga - koszt wymiany progów to 10 - 13 tysięcy złotych.
Mam kilka fotek z pierwszej wizyty. Są to niedociągnięcia, o których wspominałem. Mogę podesłać, jeżeli ktoś chce.