Nie bardzo rozumiem po co próbować "zaoszczędzić" kilka złotych ryzykując o wiele więcej???
Popatrzcie sobie na to co się dzieje gdy nie wymienia się oleju. Jak można się dowiedzieć z filmiku to jest silnik typowego auta 3-letniego z normalnym przebiegiem jak na takie auto w Stanach czyli 135k mil (trochę ponad 200k km), ale olej był w tym czasie zmieniony tylko raz lub dwa.
https://www.youtube.com/watch?v=KC-SxrsgEwoPowiedzmy, że tyle "ścierwa" zbiera się gdy pomiędzy wymianami było jakieś 100k km, ale gdyby było to np. 30k km (jak niektórzy sugerują, że można byłoby stosować taki przedział) - to syfu byłoby tylko mniej i trochę mniej by się osadzał w silniku, bo nie byłby aż w tak stałym stanie i część tego szlamu zlewało by się podczas tej wymiany. Ale nadal ten syf byłby w silniku i cały czas by go przybywało.
Jak się można zorientować koleś może nadal by jeździł tym autem, ale syf spowodował, że samochód nie mógł przejść badania technicznego (pewnie emisja spalin). I teraz jak zacznie komputer świrować i wyświetlać jakieś głupie błędy z powodu, że silnik zasyfiały, to przyjdzie wymienić z połowę auta i nadal nie będzie wiadomo dlaczego. Opłaca się takie kombinowanie komukolwiek??? Jak się komuś trafi jakiś egzemplarz, który odkupił od takiego sknery i ma mnóstwo problemów, to wiesza psy na nim, ale samemu na sobie to się nie widzi!!!???
Dla mnie 10k km pomiędzy wymianami to od dawna standard, a jeżeli nie osiąga się rocznie tyle wymiana raz do roku.
I wbrew pozorom to jest właśnie największa oszczędność - nie tylko finansowa - również czasu, którego nie trzeba potem poświęcać na niepotrzebne naprawy.