Witam wszystkich.
Jakiś czas temu, na skutek przedziwnego zbiegu okoliczności stałem się raczej szczęśliwym posiadaczem x300. Rozum dopuściłem do głosu na drugi dzień po zakupie, kiedy mi gorączka ustąpiła. Wtedy też obejrzałem auto dokładnie. Dramatu nie było, ale chwila refleksji już tak – poprzedni właściciel albo miał serce z kamienia, albo mu się żuk popsuł a buraki na targ czymś wozić było trzeba. Po trzech godzinach czyszczenia wnętrza skóry okazały się kremowe i na szczęście niezniszczone. Przeczołgałem kota przez ścieżkę na stacji diagnostycznej, zmieniłem olej i pojeździłem dwa tygodnie żeby sprawdzić, czy go polubię i czy warto inwestować. Polubiłem i inwestuję - bo warto. Nie zrobię z niego egzemplarza kolekcjonerskiego, ale nie tego oczekuję – ma służyć do jazdy na co dzień, nie sprawiać niespodzianek i wstydu nie przynosić. Driftował pod remizą nie będę, ścigać się spod świateł z szybkimi i wściekłymi również nie zamierzam. Mam nadzieję, że się staruszek odwdzięczy. Tak więc stoi teraz rozebrany, a ja z niemałej listy usterek odhaczam kolejne pozycje. A największe rozczarowanie? Pod wykładziną podłogową znalazłem zakamuflowane otwory wentylacyjne o nieregularnych kształtach i wykruszających się krawędziach - założę się, że kiedy wyjeżdżał z fabryki to ich tam nie było (jak ja tej rdzy nienawidzę!). Polecam właścicielom dojrzałych xj diagnozę podłogi z użyciem ostrego wkrętaka – może się tam czaić niespodzianka!
Wasze forum śledzę już od pewnego czasu, a postanowiłem się zarejestrować, bo incognito czuję się jakoś nieelegancko - jak podglądacz albo co.
Pozdrawiam wszystkich na forum i liczę na wyrozumiałość dla nowicjusza.