Witam wszystkich. Od około miesiąca temu, zauważyłem dziwny problem w moim kotku. Gdy któregoś pechowego dnia zszedłem odpalić auto, silnik zapalił i zgasł. Gdy zacząłem ponownie kręcić, musiałem dodać trochę gazu i go trzymać, aby "chwycił", i mógł pracować (gdy próbowałem popuszczać nogę z gazu, silnik od razu chciał zgasnąć). Dopiero po 10 minutach pracy w miejscu (z lekkim trzymaniem gazu) silnik zaczął równo pracować, po przejechaniu kilkunastu kilometrów też było wszystko ok, gdy go zgasiłem też palił bez problemów, czasem może trochę falowały obroty, ale tylko przez chwilę. Auto odstawiłem na zimę do garażu, czasem go odpalałem, ale problem się powtarza. Przed chwilą właśnie wymieniłem kopułkę i palec rozdzielacza (oczywiście na nowe Lucasa), jedyny efekt - brudne dłonie
Silnik krokowy był czyszczony 3 miesiące temu. Mało tego, zapalałem go z otwartą maską po raz kolejny, i pierwszy raz zobaczyłem lekki dym unoszący się z okolic kolektora wydechowego, jakby od spodu silnika, po około 15 sekundach dym znika. Ponadto słyszę coś w rodzaju klekotu z tamtych okolic, który znika w podobnym czasie. Czyżby to była uszczelka pod głowicą? Ubytku płynu chłodzącego raczej nie zauważyłem, chociaż czasem mam wrażenie że dym jest trochę biały... Dodam jeszcze że nawet gdy ruszę nim od razu na zimnym silniku z tymi cholernie falującymi obrotami, problem znika po przejechaniu 500 metrów (obroty prawie nie falują). Czasem zdarzyło się że zaraz po odpalaniu obroty minimalnie falowały, ale były to bardzo rzadkie przypadki (jeszcze, gdy auto hulało) w dodatku chwilowe, teraz sprawa wygląda gorzej. Dodam że moja wiedza na temat samochodów jest nikła, więc proszę o rady, i odpowiedź na moje 2 pytania:
1. Czy padnięta uszczelka pod głowicą może być przyczyną tego, że silnik nie może nawet odpalić bez lekkiego trzymania gazu?
2. Co sprawdzić, ewentualnie wymienić w pierwszej kolejności? Proszę o rady.
Moje auto to Jaguar XJ40 z 1992 roku, silnik 3.2 bez gazu.