Witam. Jestem zarejestrowany na forum od dłuższego czasu. Do tej pory byłem intensywnym "czytaczem". Czas na zmiany
Mieszkam ze swoim kotem w okolicach Katowic od niecałych dwóch lat. Udało mi się go całkiem ładnie kupić (w dobrych pieniążkach i na kołach dojechać do domu).
Jest to Xj40 z 87go, motor 3.6 bez gazu. Może ktoś z Was go kojarzy... jeździł i jeździ nadal ze specyficznymi blachami (S1 MEL). Może trafi się nawet poprzedni właściciel!
Zbudowałem mu ładny domek, żeby nie stał na deszczu, przejechałem się nim kilka razy i zabrałem się za kosmetyczne poprawki. Środek, bagażnik, radio, drewno. Stolarzem tak w ogóle jestem
Szczerze powiedziawszy zabawka jaką jest, jest całkiem całkiem zachowana wizualnie. Albo nieźle porobiona.
Problem pojawia się gdy trzeba się nim przejechać. Falujące obroty i wariujący ABS jest do zdzierżenia, a w perspektywie do opanowania. Jak już ruszy to jako tako jedzie, ale tak jakby miał połowę swojej mocy. Jest ociężały, mułowaty i pali chyba z 25 litrów. Może przesadziłem, ale na pewno nie mniej niż 20. Pomyślałem sobie, że ta ciężka krowa po prostu tak ma i troszkę się wycofałem.
Z wyżej wymienionego powodu, kotek wrócił pod dach i z czasem zabrakło entuzjazmu do zajmowania się nim, aż pojawiła się wizja sprzedaży. Przyjechał nawet kupiec swoim Jagiem (może nawet to czyta- pozdrawiam). I nawet wstępnie zainteresowany. Popełnił dwa błędy. Nie kupił mojego Jaga przy swojej wizycie i zabrał mnie na przejażdżkę Swoim. Tym samym modelem. Po raz pierwszy poczułem jak jeździ ten samochód, gdy jeździ tak jak powinien.
I teraz mam w głowie tornado. Próbuję się wszystkimi możliwymi sposobami odwieść od sprzedaży. Między innymi zdecydowałem się napisać również tu. Spróbuję w dziale technicznym dokładnie opisać zachowanie samochodu, a nuż jakoś uda się Wam uratować ten związek
Pozdrawiam serdecznie, a poniżej jedyne zdjęcie w tej chwili dostępne. Praktycznie z samego początku, gdy go kupiłem i działałem przy hamulcach.