Witam ponownie.
Powrócę na moment do tematu chęci wietrzenia kota. No więc po gruntownym prześwietleniu kota winnym okazał się … pilot. Odkryłem to przypadkiem za pomocą starego radia przypadkowo nastawionego na fale średnie lub krótkie (nie pamiętam w tym momencie). Zostawiłem to radio w garażu włączone, zamiast wyłączyć w pośpiechu machnąłem przełącznik zakresów zamiast wyłącznika. Rano okazało się że po naciśnięciu guzika coś natarczywie burczy… przez dłuższy czas i otwierają się szyby. Powtórzyłem sobie operację parę razy i efekt było powtarzalny, ale tylko po naciśnięciu guzika otwarcia. Po rozebraniu pilota na mikroprzełącznikach płytki był widoczny zielony nalot, podobny nieco do plasteliny. Ograniczał skok mikroprzełączników i powracanie do pozycji wyjściowej (przez dłuższą chwilę pozostawały wciśnięte, zanim same odskoczyły, najdłużej właśnie otwierający). Wyczyściłem toto wacikami, złożyłem pilota i jest super. Kot reaguje jak należy, burczenie na testowym radiu pojawia się tylko przy naciśnięciu guzików. Dodam jeszcze, że wewnątrz pilota widocznej wilgoci brak. No i wyjaśniło się dlaczego tak szybko zjadał baterię no i reagował tylko z bliska (zamęczona bateria). Dodam jeszcze że czyszczenie i testowe naciskanie mikroprzełączników jest bezpieczne i nie powoduje rozsynchronizowania pilota z autem. Jak w innych rocznikach i modelach niestety nie wiem, więc ostrożność raczej wskazana.
Teraz dwa słowa o baterii na tylnej szybie i wentylowaniu auta.
Pomysł raczej upadnie, ponieważ panel za szybą traci prawie połowę sprawności – szyby w moim kocie są takie zielonkawe i blokują znacząco energię potrzebną bateriom słonecznym. Estetyka też kiepsko – tylna półka jest jasna i nie widzę możliwości takiego wkomponowania baterii, aby nie cuchnęło to druciarstwem.
Inna kwestia to położenie wentylatorów. U siebie testowo zamontowałem w boczkach bagażnika, tam gdzie są takie „chrapy” w ten sposób, aby wyciągały powietrze z auta. Pomyślałem że wciągane powietrze powinno przejść przez filtr przeciwpyłowy, i wypychane pod auto przez tylne otwory wylotowe.
I tu kolejna zagwózdka – powietrze czerpane jest z pod przedniej części maski a ta niestety nagrzana na maksa …
po drugie nie wyciąga to poduszki gorącego powietrza od dolnej linii okien do dachu. Tunele wyciągające gorące powietrze należałoby zamontować w podsufitce i wyprowadzić w bagażniku.
Po trzech tygodniach eksperymentów zdemontowałem te zabawki i doszedłem do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem jest na chwilę otwarcie auta, przewietrzenie , a potem zamknięcie, pozostawienie włączonego silnika (i klimy) na cztery minuty (jeden papieros, nie palę w aucie).
We wnętrzu chłodek, wsiadamy i jedziemy. Nie poprawiamy inżynierów Jaga. (niestety, albo stety
)
Pozdrowionka dla wszystkich!