Historia z życia wzięta, aczkolwiek nie dotyczy Jaga ale Mercedesa, ale myślę, że przyjemnie poczytać
Zdarzyło się to w ubiegłym roku. Po wizycie w warsztacie miałam rozkodowane radio i nie znałam kodu. W serwisie Merca w Łodzi na Puszkina za 50zł po numerze vin podali mi kod do radia, ale nie działał. Uprzejma obsluga w serwisie również próbowała wstukać to i owo, ale bez skutku. Odwiedzałam ten salon gdzieś 3 razy, za każdym razem proszono mnie żeby "najpóźniej o 13.00" co pociągało za sobą zwolnienia z pracy. Za każdym razem czekałam w salonie ok. godziny a panowie dłubali i dłubali przy moim aucie. Ostatecznie stwierdzili, że oni nic nie pomogą i proponują wymontować moje radio i wyślą je do serwisu w Warszawie, ale to potrwa. Ile? Około 2-3 tygodni. Ok. Ważne żeby działalo. Po tym czasie dzwonię, okazuje się, że Warszawka zdecydowała iż moje radio jest guzik warte. Tzn szlag trafił jakiś element w plycie, koszt 700zł i może lepiej jak kupię sobie nowe. Pojechałam odebrać "złom" z serwisu. Na szczęście znajomy podpowiedział mi adres "złotej rączki" speca od takich spraw pod Łodzią. Zabralam radio z serwisu, pojechałam parę km dalej do Złotej Rączki, i facet ściągnął mi kod do radia, przeczyścił w środku, zaprogramowal stacje w ciągu 15 minut za 30 zł ! W salonie bez gadania zwrócili mi te 50zł za szajsowy kod.
Jeśli ktoś będzie kiedyś potrzebować, podam kontakt do tego faceta na mój email.