W historii Jaguara było wiele sportowych modeli. Wiele niezapomnianych, pięknych i ponadczasowych. Przewrotnie, najszybszy i najmocniejszy z nich, został niemal całkowicie zapomniany. Oto historia Jaguara XJ220.
Pod koniec lat osiemdziesiątych Jaguar została przejęta przez Forda. Wtedy to, kiedy na rynku supersportowych samochodów pojawiły się dwa bezsprzecznie najlepsze - Ferrari F40 i Porsche 959 - powstał najszybszy model w historii, czyli XJ220. Wszystko za sprawą tak zwanego klubu "the Saturday club", składającego się z zapaleńców, inżynierów i projektantów firmy, którzy postanowili stworzyć jedno z najszybszych aut na świecie. Spotykali się "po godzinach" i skrupulatnie budowali ten wyjątkowy samochód.
Nadwozie, które miało być, i było, szczytem aerodynamicznej myśli, zaprojektował Keith Halfet. Za projekt w całości odpowiadał Jim Randle. Jego wizja na tyle spodobała się zarządowi, że grupa otrzymała zielone światło, możliwość budowy i produkcji seryjnej. Z finansami nie było większych problemów, gdyż w 1989 roku Jaguara przejął Ford. Birmingham Motor Show w 1988 roku stało się miejscem pierwszej prezentacji. Był to prototyp, który otrzymał napęd na wszystkie cztery koła i potężny silnik. Nazwa XJ220, to jednocześnie nawiązanie do legendarnych modeli z serii XJ oraz "220", czyli prędkość jaką miało to auto osiągać, podane w milach na godzinę, czyli 354 km/h.
Oczywiste jest, że tak ambitny cel potrzebował wiele serca. A to znajdowało się centralnie, tuż za fotelami kierowcy i pasażera, a stanowiło tradycyjną jednostkę napędową V12, którą opracowała firma Tom Walkinshaw Racing (TWR). Motor o pojemności 6,2 litra dysponował sporą jak na tamte czasy mocą ponad pół tysiąca koni mechanicznych! Niestety, w późniejszych badaniach, zdecydowano się na... połowę tego silnika, gdyż w wersji produkcyjnej znaleźć możemy już motor V6 z doładowaniem. Moc pozostała podobna i wynosiła dokładnie 542 KM. Powodem zmiany były wymiary V12-ki oraz normy emisji spalin, którym z trudnościami mogła podołać.
Równie niesamowicie prezentowała się sylwetka nadwozia. Klinowata linia, obłości, chowane reflektory oraz otwierające się ku górze drzwi w stylu Gullwing. Projekt był znacznie bardziej nowoczesny i futurystyczny niż wszystkie inne seryjnie produkowane modele konkurencji. Ferrari było ze swoim F40 zbyt konserwatywne, choć wykonane z włókna węglowego, a Porsche z 959 zbyt przypominało zwykłą 911-kę. Może jedynym konkurentem było Lamborghini ze swoim Diablo, które powstało mniej więcej w tym samym czasie. Najważniejsze jednak było to, że XJ220 było oryginalne, niepodobne do żadnego innego auta. Wyjątkowe.
Po licznych i czasochłonnych badaniach, w 1989 roku ogłoszono, że samochód trafi do seryjnej produkcji. Wyceniono go na ponad 360 tysięcy funtów! To bardzo, bardzo dużo. Aby stać się posiadaczem, trzeba było wpłacić wpisowe w wysokości 50 tysięcy funtów. Pierwotnie firma chciała wyprodukować dokładnie 220 sztuk, później jednak postanowiono, że ilość zostanie podniesiona do 350 egzemplarzy. Ostatecznie z fabryki do swoich nowych właścicieli wyjechało 284 superszybkich XJ220.
Niebawem, bo w październiku 1991 roku oczom całego świata pokazano wersję produkcyjną. Nie było już napędu na wszystkie koła, pozostała napędzana oś tylna. Zrezygnowano też z V12-ki na rzecz doładowanej V6-ki o pojemności 3,5 litra pochodzącej z rajdowego modelu Rover Metro 6R4. Moc przenoszona była za pośrednictwem 5-biegowej skrzyni manualnej. Stylistyka również nieco odbiegała od prototypu, ale wciąż pozostawała na wysokim poziomie. Na próżno też szukać oryginalnie otwieranych drzwi, mamy za to klasyczne rozwiązanie.
Są też pozytywy. Masa auta zmniejszyła się o 100 kilogramów. Niestety, największym zawodem była prędkość maksymalna. Zamiast zapowiadanych 220 mil, producent coraz częściej wspominał o "tylko" 200 milach na godzinę, czyli około 322 km/h. Jednak nieco poczekajmy, bo do osiągów jeszcze powrócimy. Takie właśnie auto dotarło do klientów, kiedy w 1992 roku rozpoczęto produkcję seryjną w fabryce w Bloxham, nieopodal Oxfordu. Kolejnym niemiłym zaskoczeniem była cena, która przekraczała zapowiadany poziom o dobre 40 tysięcy funtów, co w efekcie dało już 400 000 funtów!
Choć zapowiedzi były znacznie bardziej soczyste, ich zmiana nie spowodowała braku zainteresowania. Wśród właścicieli XJ220 możemy wyliczyć takie postaci jak Elton John, Mike Tyson, czy Sułtan Brunei (który chwilę później oddał swój egzemplarz w ręce studia projektowego Pininfarina). Jednak nie wszyscy byli wniebowzięci. Niektórzy nowi właściciele postanowili pozwać Jaguara do sądu, za nie wywiązanie się z obietnic!
W dodatku, w podobnym okresie powstał inny model Jaguara, tyle że już z jednostką V12 i podobnymi osiągami - był to supersportowy XJR-15. Tak, czy inaczej, dzisiaj XJ220 to ogromny, wręcz niewyobrażalny kąsek dla kolekcjonerów. Dodatkowo TWR opracował też dwie, rasowe wersje wyścigowe - XJ220 C oraz kosmiczne XJ220 S, którego moc wynosiła aż 690 KM z prędkością maksymalną na poziomie 367 km/h!
Jakie są wrażenie we wnętrzu? Stylistyka była dość tradycyjna, skupiona wokół obłości, a ciekawostkę stanowiło umieszczenie niektórych wskaźników w... drzwiach. Wyposażenie było bardzo luksusowe, kierowca mógł cieszyć się klimatyzacją, skórzaną tapicerką itp. Ciekawe są dane dotyczące spalania. Przy prędkości 90 km/h XJ220 spalał średnio 7,3 l/100 km. To bardzo niewiele. W cyklu miejskim niecałe 15 l/100km. To również niewiele, jak na auto o takiej mocy i prędkości maksymalnej z klubu grubo powyżej 300 km/h.
Niestety, narzekano na kilka dość znaczących elementów. Przede wszystkim chodzi o ogromną turbodziurę, która swoją wielkością dorównywała Wielkiemu Kanionowi, a po przekroczeniu określonej wartości atakowała z siłą tysiąca bokserów! Zbyt słabe były również hamulce (oczywiście bez ABS-u), których klocki kończyły się w zastraszającym tempie. Sam Jeremy Clarkson określił to tak: "XJ220 posiada hamulce, tylko szkoda, że nie działają. I dlaczego wykonano je z drewna?! Naprawdę potrzebny byłby tutaj raczej spadochron". Sami widzicie jak jest.
Choć osiągi nie były tożsame z zapowiedziami, XJ200 stał się najszybszym Jaguarem w historii. Pierwsza setka według producenta zajmowała nie więcej niż 4 sekundy. Od zera do 100mil/h, czyli 160 km/h, auto przyspieszało w czasie poniżej 8 sekund. Kontrowersyjna prędkość maksymalna - pamiętacie, określono ją na około 200 mil, czyli 322 km/h - została dokładnie zbadana na jednym z owalnych torów we Włoszech. W 1992 roku w Nardo udało się rozpędzić auto do 212 mil, czyli 342 km/h.
Później jeszcze zdecydowano się na odłączenie filtrów katalizatora i zwiększenie obrotów silnika (z 7200 do 7900 obr/min), dzięki czemu XJ220 pognał do bariery 349 km/h, co według skomplikowanych odpowiednich matematycznych przeliczników, odpowiada prędkości 359 km/h (223 mil/h) na prostej. Po tym wydarzeniu, Jaguar wszem i wobec chwalił się ustanowieniem rekordu prędkości samochodu seryjnego. Jakiś czas później do głosu doszedł McLaren F1, ale to już zupełnie inna historia...
Był jaki był. Jest jaki jest. Jaguar XJ220. Przede wszystkim to historia o samochodzie i ludziach, którzy stworzyli najszybsze seryjne auto świata, niemal "po godzinach", z pasji i zamiłowania do motoryzacji. Dziś w dobrym stanie kosztuje około 200 tysięcy euro. Na koniec jeszcze jedna, bardzo istotna informacja - na północnej pętli Nurburgringu, czyli odwiecznym teście na wykrywalność tego, czy samochód jest naprawdę szybki - XJ220 pokonał okrążenie w czasie 7:46 s, co uznać trzeba za wynik naprawdę godny wielkiego sportowca. Kierownicę w dłoniach tamtego dnia trzymał John Nielsen.
Jak to jest szybko, niech poświadczą współcześni konkurenci. Ferrari 599 GTB Fiorano uzyskało czas o sekundę gorszy. Identycznie pokonały ten tor takie auta jak Lamborghini Gallardo Superleggera czy Porsche 911 GT2. Jedynie o jedną, czy dwie sekundy szybciej wypadły takie auta jak Pagani Zonda S i Audi R8 V10! Już wiecie, o co mi chodzi? Dwudziestoletni dziadek jest wciąż żywy, nieco zapomniany, ale bardzo wyjątkowy.
Tekst: Michał Grygier