Jestem w kropce.
Wyczyściłem wszystkie masy w komorze silnika. Poprawiłem kostki, papier ścierny i spray kontakt.
Wymieniłem czujnik położenia wału na nowy, tyle że, eurospare.
Wymieniłem czarny przekaźnik LNA6706AA na nowy, ten po prawej przy reflektorze przy komorze silnika.
Wymieniłem wszystkie brązowe LJA6703AA, na nowe Hella 4RA 007 791-011.
Wydaje mi się, że to są te same.
Ponieważ nie ma oryginałów dostępnych nawet w serwisie, szukałem zamienników. Schemat połączeń ten sam, prądy 40A.
Wyczyszczony dolot.
Cewki sprawdzone, pracują. 3 nowe, 3 stare. Nie ma błędów spalania stukowego, nie trzęsie. Mogą być przebicia do pokrywy, widać na ściankach, ale pracują normalnie.
Zero błędów w komputerze poza P1621. Tyle że ten był prawie od zawsze. Fakt gówniany interfajs i aplikacja torque.
40 minut chodzi na jałowym, zagrzany kilkukrotnie do 90 stopni cieczy, około 40 w dolocie. Potem krótka jazda, tak ze 3 km, podjeżdżam pod garaż, i auto samoistnie gaśnie.
Kręci, ale nie chce odpalić, po pompowaniu pedałem gazu, potrafi zaskoczyć, ale zaraz gaśnie. Jak chwilę ostygnie, po ponownym kręceniu, zapala, pochodzi chwilę i gaśnie.
Nie mam już koncepcji co sprawdzić.
Chyba że pompa paliwa nie wyrabia i jak się zagrzeje, to się zaciera i staje.
W sumie możliwe, 26 lat i 250 tys., km. Ma prawo paść.
Ktoś z kolegów ma jakieś sugestie?