Witam wszystkich forumowiczów,
mam problem z moim kotem.
Wszystko chodziło idealnie do momentu gdy pewnego dnia (jakiś tydzień temu) będąc na rezerwie zajechałem na stację benzynową. Nigdy nie tankuję na stacjach krzak więc zajechałem na shella i dolałem parę litrów pb95... Po zatankowaniu zarzuciło silnikiem i kociak jak by ledwo odpalił. W tym momencie zaczął chodzić jak by nie pracował na wszystkie gary.
Obroty na biegu jałowym w trzymały się w zakresie 600-700 rpm a cały samochód rzucał na boki. Co dziwne takie zachowanie występowało tylko na wolnych obrotach. W monecie gdy dodawałem gazu silnik pracował normalnie, kot miał swoją moc a w środku panowała cisza jak zawsze.
Mimo swojej ułomności kot odpalał na dotyk. Starałem się nim nie jeździć w tym stanie.
Zajechałem pod dom jakoś w nocy dopiero co zaświeciła się rezerwa. Z racji braku miejsca do parkowania zaparkowałem w taki sposób, że kot był przechylony na prawą stronę. Rano wsiadam, chce odpalić a on odpala i po sekundzie gaśnie, zupełnie jak bez paliwa. Przez to że stał przechylony wskazówka paliwa wskazywała kompletne zero. Wypchnąłem go na ulice, wskazówka wróciła na miejsce ale samochód wciąż nie odpalał z takim samym objawem - silnik odpala i po 1-2 sek gaśnie. Obrotomierz normalnie reaguje. Pojechałem więc na stację, zatankowałem 10 litrów pb98 którą natychmiast wlałem do Jaga. Rezultatu niestety zero. Odpala i po chwili gaśnie. Czasami udało się go odpalić z pomocą gazu lecz mimo tego że obrotomierz normalnie reaguje na gaz, silnik niby pracuje ale strasznie ociężale i po max 5 sekundach gaśnie.
W czym leży problem ? Będę wdzięczny za jakąkolwiek pomoc.
Pozdrawiam,
Klimas