Wyglada na to ze sie da bez zrzucania osi, trzeba tylko podejsc to tego nieco .... ginekologicznie. Troche ciasno. Pytanie czy to ma sens. Jestem zwolennikiem napraw kompleksowych. Zrzucenie osi zajelo mi ok godziny (odkrecenie walu, przewodu hamulcowego, tych smiesznych pseudowachaczy wleczonych + osiem srub mocujacych i wszystko delikatnie opuscic na wozku widlowym) w pojedynke. Plusem jest to ze za jednym zamachem mozna wymienic kupe innych niedrogich elementow, jak chocby lapy mocujace lub olej w dyfrze, amorki, lozyska. Kontrola belki takze wskazana pod katem korozja i peknicia. No i przy okazji mozna skontrolowac zabezpieczyc i ew naprawic podloge bagaznika i tylne podluznice. Pozdrawiam.