Dział Ogólny (Tematy Jaguarowskie i nie tylko) > Nowi Forumowicze i Jaguary

Spotkanie z Jaguarem

(1/4) > >>

Smok Diplodoq:
Witam wszystkich!
Dzisiaj miałem niespodziewane spotkanie z Jaguarem,
pierwszą w życiu przejżdżkę kocurem, które podziwiam od dawna ale do dziś nie miałem okazji zasiąść za kierownicą. Tak się tym faktem podjarałem, że szperająć w śieci na temat jaguarów znalazłem to forum i chcę się podzielić wrażeniami z wielbicielami tych wspaniałych aut.
Doświadczenie z Jagami mam żadne poza tym że szalenie mi się podobają XJ-ty ze względu na niepowtażalną linię, styl i klimat, który emanuje z tych aut. To, że napędzają je rzędowe szóstki i królewskie 12-stki, superniska linia nadwozia z opadającym bagażnikiem, całe mnóstwo chromu, wnętrze skąpane w skórze i drewnie i ogólne wrażenie, że auto jest zbudowane z "prawdziwych" materiałów a nie wszechobecnych plastyku i czipów; i według trochę innych priorytetów niż wszystkie inne, sprawia że ilekroć widzę te auta na drodze główka sama ucieka i mało nie skręcę karku, albo nie przydzwonię. Ale nigdy Jagiem nie jeździłem, nie siedziałem nawet za kółkiem a wszytkie klasyczne XJ którym się przyglądałem z bliska i "przez szybkę" były mocno sfatygowane i zawsze coś mąciło obraz Jego piękna  :).
Aż do dzisiaj.
Kiedy rano stawiłem się w pracy, a pracuję w firmie handlującej częściami mechanichnymi, od razu kątem oka dostrzegłem ten błysk chromu. Okazało się, że promienie odbija Daimler 4.0 z 1990 roku wyjątkowo wzięty w komis. Przepiękny. Wyoglądałem go dokładnie z każdej stony. Nigdy nie widziałem Jaga w takiej formie. Auto w pełni orginalne, w stanie idealnym, prawie igła z fabryki. Blachy proste i spasowane, lakier orginalny, lśniący, rzadnej rdzy, chromy biły po oczach, żadnych kropek czy zmatowień, felgi orginalne alu 16'' takie niby szprychy jak BBS, opony 215/65, reflektory błysk! jak nowe, myślę że musiały być wymieniane no bo jak to niezmatowiały w 20 letnim aucie? ale podnoszę maskę (to że w odwrotną stronę wiedziałem, czym imponuję koleżance :), ale toże na sprężynynach nie, stan teleskopów bez zastrzeżeń maskę trzyma w każdej pozycji, nieważne) a tam fabryka, najmniejszego śladu stłuczki, orginalny lakier konserwacja śruby wszystko, no i silnik potężna szóstka z napisem 4.0 i Daimler (swoją drogą myślałem że będzie Jaguar) czysty ale nie umyty. Jak usłyszałem właściciel nigdy nie jeździł w zimie a auto trzymał w garażu pod pierzyną.
W bagażniku na zapasie alu 15, taka z dziurkami a na niej orginalna opona.
Dalej, wchodzę do wnętrza, po raz pierwszy w życiu. Już to jak się otwarły drzwi -pełna precyzja ale suną jak masełko i jak się zatrzaskują, jednym palcem i klik! i najmniejszego luzu na zawiasach, kremowa skóra z czarnymi obszyciami brzegów, żadnej skazy, poważnie, żadnego przebarwienia, przetarcia plamy, nic, wykładzina na podłodze tak samo, a z tyłu jeszcze głębokie puszyste dywaniki jakby nikt na nich nigdy nie postawił brudnego buta, bajka! I wszędzie drewno a na skraju drewna złoty pasek lub chrom. I najlepszy bajer. Ministoliczki w oparciach przednich siedzeń, drewno i grubo lakieru jak na dobrej gitarze, i w drewnie wycięty otwór na kubek, czy coś, i ten otwór zarobiony chromem i wyściełany nie plastykiem a materiałem a ten stoliczek przymocowany stalowymi zawiasomi tłusto w chromie. Przyznaję te stoliczki mnie powaliły, gadżet rodem z przedwojennego auta a nie z seryjnej produkcji lat 90. To było najbardziej klimatyczne wnętrze auta w jakim siedziałem.
Trochę czasu spędziłem na tych oględzinach co koledzy zauważyli, bo że byłem w pracy. Ale już było po mnie, byłem tak nakręcony jakbym co dopiero zbajerował super laskę  ;D. Mówię wszystkim -kupuję! Kupuję no to muszę się przejechać. Szef pozwolił. Toważystwo ucieszone -kupuj, pewnie, itd. ale kiedy zacząłem wydzwaniać do kolegów finansistów zatroskane uwagi poleciały w moją stronę typu: no co ty, wiesz ile to pali? a skąd części i za ile.
Miałem ustawioną jazdę próbną. Kombinowałem jak i gdzie najlepiej pojechać żeby wynieść z jazdy jak najwięcej. Czy na miasto? ale znowu stać w korkach, czy na obwodnicę, ale znowu sunąć prosto po szosie, no bo się spodziewam że będzie krótko i ktoś mi będzie truł nad uchem. Skończyłem pracę, szukam szefa do spółki, szefa nie ma, idę więc do chandlowca-opiekuna Jaga a ten strasznie zajętym, nadgodzinę wyrabia i końca nie widzi. O nie, mam ustawioną jazdę i nie odpuszczę, no to jedź sam -mówi. Powtarzać nie musi.
Odpalam. Chciałem wcześniej sprawdzić stan oleju jak pro (widziałem chyba 2 bagnety) ale zapomniałem, podniecenie jest za duże.
Motor ledwo słychać ale przygazówka przyjemnie kołysze wozem, czuć że to kawał silnika. Opuszczam szyby żeby słyszeć, wszystkie, i szyber. Oczywiście sprawność 100% Pozycja R i pierwsze manewry, furą nie trzęsie przy zmianie przełożenia choć je czuć. Włączam też światła bajerem po lewej. Jedzie się fajnie ale adrenalinka wraca do normalnego poziomu bo w sumie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, jadę bardzo delikatnie bo silnik zimny i wogule w nowym aucie tak jakoś dziko. Chociaż staram się z głową i wszystko ogarniać to znaczy doświdczać i poznawać jak najwięcej to pierwsze parę km tak jakoś chaotycznie jadę. Bawię się elektryką szyb i foteli, bardzo mi się podoba pozycja za kierownicą, opuszczam fotel maxymalnie, siedzę nisko jak w starym Civicu, nogi daleko do przodu, dla mnie super! nie do zrobienia w innych limuzynach i w nowych autach, dzisiaj wszystko takie jakieś vaniaste, siedzisz jak na stołku. Okazuje się że Jag wcale nie jest za szeroki nawet na wąskie drogi i widoczność z orintacją jest ok chociaż nie znam auta. Podoba mi się że jest w środku trochę ciasny, taki bliski i intymny. Nad głową przestrzeni nie za dużo czasem można przygrzmocić, no i fajnie -czuć auto, między dzwiami a konsolą taki tunel w który się wślizgujesz, wszystko w zasięgu ręki jak w mniejszym aucie. Fajnie. Przednia szyba stromo i blisko, można dosięgnąć jej podstawy, świetnie, i to co za szybą mi się podoba. Duża pięknie tłoczona maska i gdzie się kończy wyraźnie widać, i na szczęście bez tej amerykanskiej figurki skaczącego kota, której nie znoszę bo buży linię. Do tyłu nie widzę gdzie sie kończy ale w końcu jadę do przodu. Jedzie mi się coraz lepiej, coraz naturalniej.
Myślałem o osiągach. Z początku byłem trochę zawiedziony spodziewałem się większej burzy, ale chyba nie zrozumiałem charakteru tego kota. Po chwili dochodzi do mnie że 80 dostaję nie wiem kiedy a silnik nie przekracza przy tym 2.5 tys. biegi zmienia bardzo nisko a ze nie czuje zadnych wibracji i prawie nic nie słyszę, prawie bo jednak to co słyszę to bardzo stłumione ale przyjemnie basowe bulgotanie. 2 tys. 100 na blacie, i cruisin', auto płynie. Znalazłem przycisk sport przy dźwigni biegów i teraz są osiągi! Kickdown następuje szybko i silnik ciągnie powyżej 5 tys. Od 3 tys. obrotów zaczyna się robić naprawdę żwawo. Ciekawe ile wyciąga taki Jag?
Pomimo iż na początku byłem skupiony na rejstrowaniu wrażeń z jazdy to dopiero po pewnym czasie, kiedy przestałem o tym myśleć czuje jak fajnie to auto jeżdzi. Fantastycznie połyka dziury choć słychać że zawieszenie nie jest najświeższe to tego nie czuć a Jag zostaje stabilny. Skrzynia nic nie szarpie, z początku nie umiałem zliczyć biegów. Tylko jeden element mi tu wodę monci mianowicie układ kierowniczy. Przy jeździe na wprost moim zdaniem ciastowaty i duży luz ale o dziwo w zakręcie czy po łuku czy przy wiwijaniu lewo-prawo się usztywniał i działał fajnie ale w środkowym położeniu trochę lipa. Jak amerykański krążownik. Ciekawe czy to cecha Mojej sztuki czy już ten typ tak ma.
Fantastyczne auto, płynie się, prosto jak po sznurku, nic nie znosi, żadnych wibracji. W zakręcie bajka, nie kładzie się, nie wyjeżdża przodem pomimo miękkigo zawieszenia, chamulce sprawne, nie nurkuje. Już go uwielbiam!
Pokazuję furę Tacie, staremu samochodziażowi tęskniącemu za czasami kiedy to samochód był samochodem a nie kostką mydła a i pod maską można było pogrzebać.
Jest oczarowany Jagiem i jego stanem. Mimo usilnych starań znajduje tylko jeden bąbel przy podstawie tylnej szyby, którego ja nie spostrzegłem. Jeździmy jeszcze troczę bocznymi krętymi drogami, chłoniemy klimat auta i szczegóły wnętrza, płyniemy po szosie. Ojciec rozpracowuje guzikologią konsoli, foteli, oświetlane lustereczka Daimlera, ja czuję się jak w swoim aucie. Nie chcę wracać.
PS.
Jutro sobota, miałem nie iść do pracy ale zadzwonił Szef z pytaniem co chciałem jak go szukałem gdy go nie było. Ja mu na to, że mieliśmy się przejechać przecież na co on żebym się nie martwił bo pojedziemy jutro.  ;D
A pal licho, pójdę w sobotę do pracy.

Pozdrawiam wszystkich Jaguaromaniaków. Wybaczcie ten długaśny wpis jak do pamiętniczka, ale ten pierwszy raz robi wrażenie.

kyrios_paulus:
 :o :o :o Zazdroszczę Ci  :-10points

Jak będziesz w pracy - zrób jakieś zdjęcia  :-yipee

optre:
Jeździłeś xj40, każdy kto poprowadzi takie auto to się zakochuje.  :-tylko :-tylko
A w jakim mieście jeździleś tym cudnym daimlerem?  :-V

EMIL:
Ja mam swojego 6 lat i tez nigdy nie jezdzilem nim w zimie.Jaguar xj40 jest super autem pod warunkiem ze jest w nim wszystko tak jak powinno byc.Nigdy nie kupil bym XJ40 z wymienionym zawieszeniem pneumatycznym na standardowe.Auto traci caly urok swojej jazdy i przestaje byc juz Jaguarem.Co do przyspieszenia to ze startu faktycznie jest leniwy.Ale rozpedz go tak do okolo 100 i zmien polozenie rewalka z D na 2 i daj gaz pojakims czasie zmieniajac na 3.Wtedy zobaczysz moc tej duzej rzedowej szustki.Silnik w porownaniu do nowszych V8 pracuje cudownie.Kocham jego dzwiek szczegolnie piekny jest na zewnatrz tego brakuje juz V8.Ktorych nie daze sympatia.Byc moze zle oceniam ale patrze na to z punktu wlasnych doswiadczen ktore mi sie przytrafily wprowadzajac mnie w duze straty finansowe i majace wplyw na moja psychike.Dzisiaj juz bez znaczenia czas leczy rany.

qbaty:
Aleś się chłopie rozpisał  ;D Ale nie ma co się dziwić - pierwsza przejażdżka Jagiem (a co dopiero Daimlerem) to niezapomniane przeżycie  :-super
:-witamy

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej