Dział Techniczny > XJ Seria I do III (1968-92)
Jaguar XJ6 S3 - przygody domowego mechanika
John76:
Czester, być może na sam koniec skorzystam z Twojej propozycji zawieszki :-) A póki co sam walczę z rdzą.
Ostatnio, aby odtworzyć komorę zbiornika paliwa, musiałem najpierw złapać się kształtu samej osłony tego zbiornika. Ale jak to bywa w tym modelu, te osłony są często zżarte, bo stoi w nich piach i woda. U mnie wyglądała ona tak:
Problem z nimi jest taki, że ta osłona idzie na zakładkę z poszyciem samochodu. Na nieszczęście, osłona przychodzi od zewnątrz na zakładkę. Więc przy każdym deszczu, woda spływająca po samochodzie spływa sobie między te dwie blachy do środka tej osłony. Wcześniej czeka na nią już kupka błota, którą tylne koło wchlapuje przez nieszczelności do środka. I tym sposobem, po 20 latach jak trzeba zdjąć osłonę zbiornika, aby cos tam pogrzebać, śruby są już zżarte, dolnej części już nie ma, ranty są przegnite od piaskowania z tylnego koła itd.
Moim remedium było maksymalne uszczelnienie połączenia, przez które dostawała się woda i błoto z tylnego koła. Musiałem trochę dospawać tam blach, aby po złożeniu do przysłowiowej "kupy" nie było widać prześwitu.
Druga rzecz, to zaspawałem otwór na korek do spuszczania benzyny ze zbiornika. Jak będę chciał to zrobić, to po prostu odkręcę sobie całą osłonę.
Trzecia rzecz, to zaspawałem otwór drenażowy, przez który miała wysączać się zbierająca tam woda.
Oba otwory owszem, być może pomagały w pozbyciu się wody, natomiast tamtędy dostawał się piach i brud z drogi.
Aby powyższe uszczelnienie miało sens, przy montażu tej osłony uszczelnię ją dookoła jakimś silikonem tak, aby ściekająca po karoserii woda nie dostawała się do środka.
Na chwilę obecną wygląda to tak, jak wygląda. Czeka mnie jeszcze szpachlowanie, bo blacharsko nie byłem w stanie zrobić tego lepiej.
Wczoraj zamykałem nadkole na zewnątrz i od środka. Wewnątrz nadkola spawałem z rantem wg. własnego pomysłu - zdjęcie wkleję później, jak już będzie skończone.
Trudne to było wyzwanie. Trzeba się było wcisnąć plecami po jednej albo po drugiej stronie tylnej piasty koła, siedząc na ziemi. W jednej ręce lampka, a w drugiej rączka spawalnicza.
Ale najgorsze były gorące odpryski podczas spawania, które leciały na nogi i na głowę. Trochę popaliłem spodnie, ale bez większych obrażeń udało się to jakoś zasmarkać.
Teraz zostanie tylko szlifowanie, 2 x gęsty epoksyd przemysłowy, który dodatkowo uszczelni to połączenie. Na to mastyka do spoin, którą pewnie jeszcze raz przykryję epoksydem i dopiero elastyczna masa uszczelniająca na całość.
Na dzień dzisiejszy wygląda to tak. A póki co wyjeżdżam w góry na parę dni pooddychać świeżym powietrzem, bo trochę się już nawdychałem tej spalonej farby :-)
John76:
Podsyłam jeszcze trochę fotek i relacji z końcówki ubiegłego roku (2024).
Zabrałem się za odbudowę tylnego rantu, gdzie opiera się tylny zderzak, a jednocześnie jest on wsparciem dla osłony zbiornika paliwa.
Podjąłem decyzję, że dorobię najpierw gięty kątownik, na którym opiera się poszycie karoserii. Ponieważ kątownik ten jest z dwukrotnie grubszej blachy niż poszycie, jedyną dostępną mi metoda było go sprefabrykować z dwóch części i pospawać razem. Na koniec, w miejscu, gdzie przychodzi nakładkowo poszycie, kątownik pomalowałem miedzią w spray'u co umożliwia późniejsze spawanie.
Na górnym zdjęciu z lewej strony można dostrzec srebrne, okrągłe zaślepki mocowania tylnego zderzaka. Po rozebraniu tego mocowania okazało się, że te zaślepki są już zżarte na maksa, więc zrobiłem sobie formę z grubej blachy, zamocowałem ją we wiertarce stołowej i pilnikiem zrobiłem piękne zaokrąglenie. Można by zapytać dlaczego akurat pilnikiem i we wiertarce. A no dlatego, że nie mam tokarki, a czas goni i trzeba sobie jakoś radzić.
Po skręceniu tej formy z okrągłym kawałkiem blaszki wystarczyło wyklepać krawędź młotkiem. Finalnie wyszło jak na poniższym zdjęciu.
Dodam tylko, że te blaszki (zaślepki) można kupić za kilknaście EUR za sztukę, więc tym bardziej musiałem je dorobić samemu :-)
Samo poszycie tylnej karoserii musiałem także zrobić z dwóch kawałków, bo jest ono przełamane i idzie po łuku, więc zrobienie z jednego, pasującego kawałka było by dla mnie bardzo trudne / niewykonalne. Finalnie i tak musiałem wspomóc się spęczarką, bo po spawaniu trochę rzuciło mi kształt.
Na to i tak przychodzi zderzak, więc ma być przede wszystkim mocne i szczelne.
Na zdjęciu poniżej widać już prawie finał prac (brakuje jeszcze owiercenia). Rant poszycia połączony z reparaturką nadkola, a w dole odbudowana gródź wzdłużna, do której mocowany jest zbiornik paliwa.
A tak w ramach dygresji, to czekała mnie niebawem bardzo trudna operacja naprawy prawego zbiornika paliwa. Poprzedni warsztat samochodowy z za Odry poradził sobie z nieszczelnością, przez wkręcenie blachowkręta z podkładką gumową - i to nie miało być śmieszne.
Na moje szczęście kolega z forum wyprzedawał ostatnio części od swojego Jaguara i odkupiłem od niego prawie nowy zbiornik paliwa. Tak więc w tym roku (2025) jest szansa że nowy zbiornik będzie już zamontowany.
John76:
Ten sezon (2025r) w warsztacie zacząłem dopiero w maju.
Wziąłem się skromnie za drobnicę w okolicy zderzaka. Nitowane wsporniki oraz plakietki z numerami zdemontowałem, aby całość przygotować pod konserwację epoksydem.
Jak widać warto było to zrobić, bo pod wspornikami rozwijała się rdza.
Do malowania zdemontowałem też tylne lampy, które były przykręcone na śruby calowe oraz wkręty do drewna :-)
Gwint w lampach od razu zrobiłem po Bożemu, czyli metryczny. Było miejsce, więc nie wahałem się ani chwili.
Przy okazji odświeżyłem całą lampę co sumarycznie pochłonęło kilka godzin. No, ale do tematu już nie chcę wracać, więc zrobiłem to, co się tylko dało zrobić, czyli:
- oczyszczenie punktu masy i wszystkich pinów na przewodach
- oczyszczenie gniazd żarówkowych za pomocą mikro szczotki na wiertarce
- usunięcie nalotu na odbłyśnikach za pomocą bardzo drobnej włókniny
- usunięcie nalotu na chromach i zabezpieczenie ich woskiem carnauba
- umycie i lekkie przepolerowanie czerwono-pomarańczowych plastików
- usunięcie nalotu z żarówek
- nagwintowanie nowych metrycznych gwintów w stalowej oprawie
- wyrzucenie wszystkich śrub mocujących i zastąpienie ich nierdzewnymi
- zastanawiam się jeszcze, czy nie zamówić mini oringi na śruby mocujące, aby deszcz nie przedostawał się do środka obudowy wzdłuż gwintu
Trochę godzin na to poszło, ale satysfakcja jest, że będzie lepiej niż fabryka dała :-)
Nawigacja
Idź do wersji pełnej