Kto nie ryzykuje, szampana nie pije....
Jeżeli jesteś tak przekonany co do możliwości przyszłej odsprzedaży elektryka to dlaczego nie kupisz go na firmę, zamortyzujesz w 5 lat i nie odsprzedasz?
Ta opcja jest nawet atrakcyjniejsza od leasingu pod warunkiem, że jesteś pewny iż uda Ci się go dobrze odsprzedać. Ale jak sam napisałeś, kto nie ryzykuje...
Oczywiście, że na firmę.
Po to wymyślono instytucję wynajmu długoterminowego i leasingu, aby nie zamrażać kapitału. Obracając kwotą 350.000 zł potrafię zarobić na ratę oraz na ... waciki, więc jaki jest sens zamrażać kapitał i amortyzować przez 5 lat, jeśli mogę każdą ratę wpisać w koszt i ... cieszyć się wacikami
W 1991 roku, więc blisko 30 lat temu, a był to czas, gdy polski kapitalizm raczkował, poznałem człowieka, który sprawiał wrażenie zamożnego. Poznaliśmy się w Kijowie, w dobrym hotelu i spędziliśmy na rozmowach kilka wieczorów w nocnym klubie. Gdy już odważyłem się zadać niedyskretne pytanie o jego dom i samochód, odpowiedział, że nic nie ma, do niczego się nie przywiązuje, bo to ograniczałoby jego rozwój, byłby przywiązany do miejsca lub rzeczy. Wszystko, czego używa, jest wynajęte. Dom zmienia do 3-5 lat, gdy zaczyna się starzeć i wymaga pierwszych napraw - kończy umowę i podpisuje na nowy dom. Samochodów nie kupuje, nie leasinguje, a po prostu wynajmuje na tyle dni, ile potrzebuje, bo po co jemu auto w Warszawie, jak wyleciał na 2 tygodnie do Kijowa i tutaj wynajął kolejne.
Nie ukrywam, że od 30 lat "słyszę" tego człowieka, gdy planuję coś kupić i choć nie udało mi się osiągnąć Jego poziomu oderwania od własności, to wciąż do tego dążę.