Dbałem bardzo o ten filtr, wiem dokładnie kiedy się wypalał, nigdy mu w tym nie przeszkadzałem (nie gasiłem silnika w trakcie), wręcz przeciwnie jak tylko zauważyłem, że się wypala robiłem objazdówkę po ekspresówce. W zdecydowanej większości trasy powyżej 20 km, sporo tras na kilkaset km, a nawet ostatnio trasa Praga -> Gdańsk, czyli przeszło 1000 km.
No i check engine się pojawił ponad miesiąc temu (niedługo po trasie 1000km). DPF wraz z jakimiś czujnikami przy nim do wymiany. Samochód stoi w serwisie od ponad miesiąca i nikt na ten moment nie wie kiedy dokładnie będą części i kiedy go zrobią. Dobrze, że do końca gwarancji zostało jeszcze pół roku... tylko co potem? Serwisanci mówili, że ta część potrafi się rozwalić po kilku tys. km. Już nie wspominam, że czujniki przy DPF miał raz wymieniane około roku temu. Przebieg 55.000 km.
Na przestrzeni 2.5 roku użytkowania samochód był w serwisie kilkanaście razy, z czego 5 razy odbierano go na lawecie. I chyba zaczynam mieć z tym problem. Dopóki była gwarancja to nie bardzo było to problemem, ale ona się kończy w grudniu.
Zastanawiam się w jaki sposób ugryźć temat żeby nie zostać z problemem po upłynięciu gwarancji. Tym bardziej, że Jaguar jest świadomy wady konstrukcyjnej, wysyłając odpowiednie wiadomości do swoich dealerów w jaki sposób zbywać klienta. Szkoda. Polubiałem to auto i miałem nawet chętkę na nowego F-Pace.