Autor Wątek: Wymiana koronki ABS  (Przeczytany 8940 razy)

Offline denver69

  • Forumowicz Executive
  • ***
  • Wiadomości: 267
  • XJ6 4.2 SIII, Xjr 4.0, XE 2.0 D
Wymiana koronki ABS
« dnia: Listopad 11, 2018, 14:06:25 pm »
Hej, właśnie jestem po wymianie koronki ABS i mam parę praktycznych uwag dla tych, którzy zamierzają się zmierzyć z problemem. W moim przypadku, zwiastunem problemu był załączający się ABS w końcowej fazie hamowania nawet przy suchej nawierzchni, z czasem problem zaczął narastać i ABS działał praktycznie przez cały czas. Skąd wiedziałem że to koronka a nie czujnik ? komputer nie wykazał żadnych błędów, a z przodu nie ma koronki ABS-u tylko znaczniki na łożysku które umyłem wcześniej w trakcie wymiany amortyzatorów. Uszkodzoną koronkę najłatwiej zdiagnozować zdejmując tarczę i zacisk hamulcowy, wykręcamy czujnik, ustawiamy na luz (natural) i kręcimy piastą i oglądamy stan koronki. Uf ! najłatwiejsze za nami !.
Na początek parę uwag; jeżeli chcecie to zrobić sami w warunkach domowych, zarezerwujcie sobie cały dzionek, nie róbcie tego ze zwykłego lewarka ( zbyt chybotliwy ), ja używałem 2 T "żaby", zaopatrzcie się w porządnyklucz rurowy 32 i palnik (może być do lutowania twardego) i zaczynamy.
Zakręcamy z powrotem koło i opuszczamy (na podnośniku nie poluzujemy nakrętki piasty, należy o tym pamiętać bo zwalimy auto z podnośnika) kota na łapy, będzie ciężko dlatego potrzebny jest dobry klucz z długim ramieniem (podeprzyjcie go na czymś żeby nie odkręcać pod kątem ! ). Gdy już poluzujecie, podnosimy do góry, ściągamy zacisk, tarczę i odkręcamy nakrętkę 32. Żeby odkręcić piastę, potrzebujemy długi bit typu Torx 50 i nie jakiegoś chinola tylko porządnej firmy, czyścimy główki śrub z rdzy (szczególnie w środku ) i dobijamy bita młotkiem, nie próbujcie odkręcać skorodowanej śruby długim ramieniem na "chama" obrobicie śrubę i po zawodach, ja do tego użyłem śrubokręta udarowego dobrej firmy ( bardzo dobrze luzuje zapieczone śruby ) dokrętak udarowy też będzie dobry jeżeli taki macie. Do wyciągnięcia półosi musicie odkręcić prawie całe zawieszenie, tzn. wahacze poprzeczne i amortyzator, umożliwi to odchylenie wahacza wzdłużnego i wyjęcie półosi (zróbcie sobie przerwę i strzelcie z kapsla, operacja wliczona w czas roboczogodzin ). I teraz nadchodzi czas próby, czy półoś wyjdzie z piasty, zakładamy porządny sciągacz i próbujemy czy wyjdzie  :-nie, jeżeli nie idzie, nie próbujcie walić młotem, nic to nie da,  spętrzycie gwint półosi i na końcu okaże się, że nakrętka jest za "mała", półoś do wyrzucenia. I tu będą potrzebne gazy, możecie podgrzać piastę (na wysokości wielowypustu) na aucie, lub tak jak ja, po wymontowaniu całości w garażu, wystarczy odkręcić ostatnie dwie śruby trzymające wahacz wzdłużny (te z przodu). Ten sposób wydaje mi się lepszy, bo nie musimy tego robić na "klęczkach" a dodatkowo (dla estetów) możemy zabezpieczyć antykorozyjnie wahacz wzdłużny w miejscach [/b]skorodowanych ( przed demontażem wahacza wzdłużnego nie zapomnijcie o odpięciu linki ręcznego z zacisku i wyciągnięciu jej i czujnika ABS-u z wahacza ). Po wyjęciu całości, grzejemy palnikiem (ja musiałem zakupić palnik na propan ) i wyciskamy półoś z piasty. Czyścimy z korozji półoś najlepiej szczotką na szlifierce (dla estetów, malujemy szybkoschnącą farba antykorozyjną, w czasie schnięcia strzelamy z kapsla) i nakładamy nowy pierścień. Niestety, nie da go się nabić na "zimno (dlatego musimy wyciągnąć półoś), ja osobiście podgrzałem go na palniku gazówki i bez problemu nabiłem w garażu na półoś. Po wyschnięciu ładnie zakonserwowanej piasty i półosi montujemy wszystko w odwrotnej kolejności : wahacz wzdłużny, półoś, piasta, tarcza, zacisk.
P.S. Przy montażu warto oczyścić z rdzy śruby, nakrętki oraz posmarować je smarem miedziowym, co ułatwi kiedyś Wam lub przyszłym właścicielom kotka, demontaż wahaczy lub piasty. Na zarzut, że można to zrobić szybciej (bo wątpię czy staranniej) odpowiadam że można, ale ja robiłem to z przyjemnością, a czas na schniecie farby, obiadek, kawę, strzelenie z kapsla i omawianie bieżącej polityki z sąsiadem zza płota też miało swój wpływ na "na szybkość" , ale czy czas poświęcony swoim kotom można uznać za stracony ? uf! ręce bolą mnie bardziej jak od kręcenia.