Warszawskiego :-) A dokładniej, pojechałem teraz na Wawelską bo na Waszyngtona mam alergię (od momentu gdy kobieta w dziale sprzedaży, jak wszedłem do salonu popytać o auto, machnęła ręką i powiedziała: "Pan tam idzie i se obejrzy", po czym wróciła do przeglądania internetu). Okazało się, że Wawelska nie jest lepsza: dostałem dzisiaj propozycję "pan zadzwoni na Assistance, nakłamie, że spadki mocy bo inaczej nie dostanie Pan zastępczego samochodu. A my zajmiemy się Pańskim autem. Ile to zajmie? Nie wiadomo, bo nikt nie wie co się dzieje z tym internetem". Samochód nawet nie umyty ("pracowaliśmy ciągle nad nim"...tiaaa, szczególnie dzisiaj od rana, aha...).
Porażka. Marka to ludzie a ludzie w warszawskim Jaguarze są tragiczni...