Dzień dobry wszystkim po dłuższej przerwie. Udało mi się usunąć większość usterek Jaga i wrócił on do właściciela do Niemiec. Wszystkie elementy typu ogrzewanie kierownicy, lusterek, foteli i szyb ruszyły po naprawie alternatora, a w zasadzie jego wiązki. Jak sądziłem, z rzekomego braku ładowania kicur poodłączał wszystkie "zbędne" odbiorniki prądu, żeby mógł dokulać się możliwie jak najdalej. Dla Was mała garść informacji:
Alternator oprócz głównego plusa i masy posiada 3-pinową wtyczkę (mówimy o wersji z silnikami V8, V6 ma inne rozwiązanie). Jeden pin to zwykły sygnał do zegarów- "dobrze, niedobrze". Sygnał ten oprócz uruchomienia kontrolki braku ładowania wyłącza wszystkie większe odbiorniki prądu w razie awarii. Co ciekawe wystarczy odpiąć tą wtyczkę od alternatora i pomimo faktycznego braku ładowania cały osprzęt ożywa a kontrolka znika.
Pozostałe 2 piny to wzbudzenie alternatora i napięcie kontrolne z tylnej skrzynki bezpieczników. Obydwa napięcia muszą być mniej więcej równe, wtedy łaskawy regulator alternatora wysyła do zegarów sygnał- "Panie, jest dobrze, ładuje". Żeby zmierzyć te napięcia wtyczka MUSI być wpięta, czyli rozcinamy wiązkę z przodu silnika u góry po lewej stronie i wkłuwamy się w odpowiednie przewody. Pomiar na wiszącej wtyczce nie ma sensu, obydwa napięcia się tam pojawiają mimo uszkodzonej wiązki (ćwiczyłem, sprawdziłem napięcia we wtyczce- były, więc wymieniałem jak głupi alternatory).
A teraz największy problem- kot pojeździł z właścicielem kilka dni i... rzucił palenie. Objaw jest taki- odpala na dotyk każdorazowo i zaraz zaczyna się dusić i gaśnie. Po odpaleniu można jeszcze wejść na obroty, ale tak czy tak po 2-3 sekundach zdycha. Z braku pomysłów na odległość zaleciłem wymianę przepływomierza. Nowy oryginalny denso- nie pomogło. Ktoś ma jakiś pomysł? Ciśnienie na listwie paliwowej jest (wg czujnika), czujnik temperatury silnika żyje, obroty czyta. Nie wiem już jak mam chłopakowi pomóc, na odległość nic mi już do głowy nie przychodzi. Czy X350 nie miały jakiejś takiej przypadłości?