Silniki oparte są na konstrukcji Forda. Ford od wielu lat zaleca 5W30, więc powinno być ok.
Słynne rozszczelnienie się silnika po zalaniu syntetyka:
Kilka przykładów z mojego doświadczenia.
Przez jakieś 3 lata jeździłem Fordem Ka teściowej. Samochód z 1998 r., od nowości w jednej rodzinie (i to wcale nie zaleta :-)). Dbać o niego na dobrą sprawę zacząłem ja około 2010 r. Samochód służył mi do dojazdów do pracy (50km dziennie). Gdy zacząłem nim jeździć miał wiarygodny przebieg około 88 tysięcy kilometrów. Jako że wcześniej jeździłem raczej prawie nowymi samochodami, które rzadko kiedy przed sprzedażą przekraczały 50 tysięcy kilometrów, jakież było moje zdziwienie, gdy zaczęła pomrugiwać kontrolka ciśnienia oleju (głównie w zakrętach, gdy olej się przelewał). Wtedy też dowiedziałem się, że do silników dolewa się olej między wymianami :-) Teść stwierdził, że był lany 10W40 i dolałem litr. Było ok. Po jakimś czasie ustaliłem, że ubywa jakieś 300-400 ml/1000 km. Niebieski dym na starcie oznaczał uszczelniacze zaworowe. Postanowiłem jednak zmienić olej i, z uwagi na ubytki, zalałem orlenowski 15W40. Wielkiej poprawy nie zauważyłem, poza tym, że bardziej lepki w niskich temperaturach olej wykończył rozrusznik :-)
Raz, w ciężki mróz, samochód z trudem odpalił, a po odpaleniu nie zgasła kontrolka ciśnienia oleju. Wiedziałem, że muszę dolać olej, ale odwlekałem ten moment. Przejechałem ze świecącą się kontrolką jakiś kilometr, na stację paliw, gdzie kupiłem lytra i od razu zalałem. Kontrolka zgasła i było ok.
Na mineralnym oleju zrobiłem na pewno co najmniej 15 (ale raczej około 30) tysięcy kilometrów. Wtedy zacząłem myśleć nad powrotem do 10W40. Kupiłem płukankę Moje auto (de facto głównie nafta), wypłukałem, spuściłem i zalałem 10W40 ELF. I co? I nic. Jeszcze na mineralnym wymienione były jakieś uszczelnienia silnika. Samochód jeździł jak przedtem, tylko zimą odpalał lepiej. Pomimo stania pod chmurką i nieraz mrozów -20 stopni, po zrobieniu rozrusznika i wymianie akumulatora (stary pękł latem) samochód zapalał bez problemów. Branie oleju nie zmniejszyło się, ale i nie zwiększyło. Próbowałem dodatku MoS2 LiquiMoly oraz środka uszczelniającego w płynie OelVerlust Stop LiquiMoly. Też w zasadzie nie pomogło, ani nie zaszkodziło. Zastosowałem później olej Valvoline MaxLife 10W40, ale też nie pomógł za bardzo.
Jaki z powyższego morał? Zmiana oleju z 10W40 na 15W40 nic nie dała, a powrót na 10W40 nie zaszkodził. I powiem szczerze, że wlałbym przy następnej wymianie 5W30 - czyli taki, jak zalecał Ford. Musiałem jednak kupić inny pojazd i Ka stanęło z przebiegiem około 153 tysięcy km u teściów na podwórzu i tak stało ze 3 lata, odpalane raz na jakiś czas i czasem przewiozło trochę opału. Aż znalazła się amatorka, która wciąż nim jeździ.
W kupionym przeze mnie samochodzie (Ford Focus C-max 1.8 benzyna) olej był. Jaki? Nie mam pojęcia. Był na minimum, więc musiałem dolać. Mojemu tacie zostało pół bańki 5W30 Castrola przeznaczonego do Diesel'a, więc dolałem. I co? Jajco. Było to jakoś w lipcu czy sierpniu, a z naklejek serwisowych wynikało, że wymiana w listopadzie powinna być. I tak przejeździłem do listopada.
Co można przeczytać w Internecie o oleju - jak nie wiesz, jaki był lany, lej półsyntetyk (w domyśle 10W40, chociaż tak naprawdę 5W30 to też półsyntetyk :-)). I co? I jajco. Oczywiście, nie zalałem 10W40, ponieważ Ford zaleca 5W30. Do tego czasu wiedziałem już, że ten silnik lubi olej, ale nie przepada za Castrolem. Zatem stwierdziłem, że będzie coś innego. Szukałem, szukałem i postanowiłem spróbować olejów Ravenol. Drogie, ale z oficjalnej polskiej dystrybucji. Zalałem i jeździłem. Później kupiłem tej samej firmy jeszcze droższy, o lepszej specyfikacji. Niestety, w zeszłym roku Ravenol wycofał się z polskiej dystrybucji przez Internet i pomieszał w oznaczeniach - tzn. pod dotychczasowymi "modelami" oleju były inne specyfikacje. Kupiłem o tej samej nazwie, co poprzednio, a dostałem o specyfikacji bodajże do Hondy i to do Diesel'a :-) Wlałem, 5 tysięcy zrobione, i jeszcze jeździ :-) Ostatnio trochę mniej, bo żona zmieniła pracę, a ja jeżdżę kotem :-)
Dodam tylko, że mam zapocone łączenie skrzyni i silnika od czasu zakupu, tj. od 2013 r. Nie pogłębia się i nie robię tego. Jeśli chodzi o zużycie oleju, to wynosi średnio jakieś 50 ml/1000 km, ale zauważyłem, że dopóki nie zrobię 6-8 tysięcy km, nie dolewam, ale później już wolę dolać, bo pewnie poziom spada (strasznie źle poprowadzony bagnet, wymaga idealnie równego podłoża lub stałego punktu odniesienia). Wychodzi na to, że dolewam jakieś 500 ml/10000 km (w jednym roku zrobiłem poniżej 10000 km, to nawet nie dolewałem). Kilka dni temu samochód przekroczył 180000 km (stanu licznika - znam jego historię od przebiegu 128000 km, co było przedtem jest historią). Nie mniej przebieg raczej jest autentyczny.
Jaki z tego morał? Lać to, co zaleca producent. Z uwagi na zamieszanie z olejem Ravenol, o ile nie znajdę takiego, jaki lałem wcześniej w dobrej cenie, zapewne zaleję jakiś 5W30 ze specyfikacją Forda. I okazuje się, że jednak nie do końca nie boję się mitów, bo zastanawiam się, czy po specyfikacji API SN mogę zalać niższą, SL :-)
Teść ma od nowości (2006 r.) Hondę Accord z benzyną 2.0. Według dobierajek olejów, niektóre wskazują, że powinno był lane 5W20 (jak w Fordach niektórych). Mi się wydaje, że powinno być 5W30. Nie mniej teść z zasady leje 5W40. Silniki Hondy biorą olej. Ten też. Nie wiem, ile teść dokładnie dolewa, ale na pewno dolewa. Zdarzyło się, że teść zalał 5W30. I co? I nic. Poza tym, że stwierdził, że chyba bierze go trochę więcej. I jest to jak najbardziej możliwe - lepkość 30 to tzw. lepkość wysokotemperaturowa. W wyższych temperaturach taki olej jest rzadszy, więc i więcej go silnik popija. Teraz leje 5W40 i nic się nie dzieje. Żadne nagary nie wypłynęły. Dodam tylko, że 5W40 zawsze bliżej do syntetyka niż 5W30 (hydrokrakowany). Aha, silnik ma przejechane około 230 tysięcy kilometrów. Dodam tylko, że ogólnie ten samochód to fenomen jakiś :-)
Mój kot - olej w silniku był. Wydaje mi się, że nawet trzymał poziom (na naklejce napisane, że wlano 5,75 l i stan na bagnecie jakby pasował). Wymiana, niestety, przeciągnięta o jakieś pół roku była. Musiałem więc wymienić. Jaki był? Chyba Castrol. Wlałem Total Quartz Future 9000 NFC 5W30 ze specyfikacją Forda. I co? Około 1500 km od wymiany i nadal jeździ.
Być może stwierdzenie, że byle co może być, byle smarowało, jest nieco na wyrost, ale wydaje mi się, że najważniejsze to trzymać się tego, co zaleca producent. Marka oleju ma mniejsze znaczenie.
Podsumowując, w silnikach, które lubią olej lanie oleju 15W zamiast 5W mija się z celem - brania oleju to nie zmniejszy, a utrudni rozruch zimą. Zmiana drugiej liczby może już przynieść jakiś efekt - z 30 na np. 50 lub 60 (10W60). Z tym, że silnik nie musi tego wytrzymać (w konstrukcjach Forda chodzi o kwestię wąskich kanałów olejowych, które nie lubią lepkości innej niż 5W30) w perspektywie przebiegu.
Jeszcze raz podkreślam, że to doświadczenia własne, a nie informacje od kolegi kolegi koleżanki.