No i mojego kotka dzisiaj dopadła choroba. A mianowicie cały dzionek kotek spędził na wojażach po Poznaniu i pomimo upałów (ponad 30 st w cieniu) sprawował się się wspaniale. Po zakończeniu wycieczki podjechałem pod garaż i nie gasząc go poszedłem otworzyć bramę, wróciłem i wprowadziłem go do środka, zgasiłem silnik i poszedłem do bagażnika wyjąć zakupy. Po chwili usłyszałem syk spod maski i wydobywający się dymek spod prawej części maski. Podniosłem maskę i okazało się że spod korka zbiorniczka pod dużym ciśnieniem wydobywa się się płyn chodzący, włączyłem zapłon i okazało się że tym razem wskaźnik temperatury skoczył aż za czerwone pole, wentylatory pracowały na maksa. Poczekałem aż przestanie wydobywać się płyn spod korka i wtedy delikatnie poluzowałem korek i znowu zaczął wydobywać się płyn ze sykiem, podłożyłem pod samochód miskę, aby nie zalać garażu. Po 10 minutach ciśnienie zeszło ze zbiornika i mogłem odkręcić korek, temperatura na wskaźniku też wróciła do normy i była już poniżej normy. Okazało się że wyciekł mi cały płyn chłodzący cała miska pod samochodem była pełna i wlałem całe 10 litrów płynu. Po odpaleniu silnika odpowietrzył się bez problemów i pomimo zagrzania go do temperatury prawidłowej nie było skoku temperatury i nie wywalał płynu, silnik chodził wzorowo i podczas odpalania jak i później podczas pracy. Nie miałem na razie czasu na dalszą diagnostykę, tak więc w poniedziałek kotek trafi na blok diagnostyczny i będę go badał dogłębnie.